Cokół się chwieje?
Wpis dodano: 17 października 2012
Na Onecie zawisł artykuł Michała Zygmunta o życiu erotycznym Marii Konopnickiej – autorki „Roty” i ikony wszelkich cnót pozytywistycznych, patriotki niewątpliwej i na ołtarze patriotyzmu wyniesionej. Pisarki wielkich zasług. Odsyłam do linku: http://kultura.onet.pl/literatura/artykuly/zycie-seksualne-marii-konopnickiej,1,5271434,artykul.html
Marysia była rozpasana, że hoho. W tamtych czasach odważyła się porzucić męża, z którym miała niemałą gromadkę dzieci, w facetach przebierała jak w ulęgałkach, gustując w grubo młodszych od siebie, na dodatek miała też inklinacje lesbijskie, którym nie stawiała pruderyjnej tamy.
To wszystko z grubsza jest znane, ale z artykułu dowiedziałem się rzeczy osobliwej: otóż Konopnicka jest ulubioną pisarką i postacią Radia Maryja. Tam wynoszą ją (i słusznie!) pod niebiosa, stawiając za wzór cnót wszelakich. Pomyślałem sobie: co się teraz stanie po tym artykule? Są tylko dwie możliwości: albo zdementować te wstrętne donosy na Konopnicką, czyli pójść w zaparte i jakby nigdy nic nadal pokazywać ją w cudnej aureoli, albo po cichutku wycofać się z zakochania w swojej świętej. Tak, to bardzo ciekawe, jak i czy w ogóle Radio Maryja zareaguje na ten prawdziwy wizerunek swojej ikony.
Dla mnie sprawa ma inny wymiar. Otóż znowu wywołane zostało pytanie, jak się ma życie prywatne pisarza do jego zasług literackich. Konopnicka jest jednym z licznych przypadków rozmijania się życia prywatnego artystów z ich życiem publicznym. A ludziom wpaja się od wieków ideał jedności między cnotami twórczymi artysty a jego cnotami prywatnymi i obywatelskimi. Wciąż nie mieści się w głowie, że bywamy wielce skomplikowani, że mamy „porąbane” życie, że nasze namiętności i cała ta sztuka życia to sprawa zupełnie inna niż dar talentu czy nawet system wyznawanych poglądów.
No to teraz słuchacze Radia Maryja będą mieli kłopot. I znowu prawdopodobnie powtórzy się przerabiany wielekroć festiwal hipokryzji, na dodatek ubranej w patriotyczne szatki, co u nas zwyczajne. A to Polska właśnie… – rzekłby Wyspiański. Też w końcu podejrzany syfilityk, birbant i grasant…