Artyści nie są aniołami
Wpis dodano: 17 września 2018
W Nie-boskiej komedii Zygmunta Krasińskiego znajdujemy takie oto zdanie: przez ciebie płynie strumień piękności, lecz ty nie jesteś pięknością…
W środowisku literackim (czy w ogóle artystycznym) ma ono swoją szczególną wymowę. To środowisko nie nosi na głowie wieńca laurowego. Pisarze, w ogóle artyści, to na co dzień „ludzie zwykli”, tacy jak my. Można by wymienić wielu artystów, którzy prowadzili się „nieelegancko”, byli alkoholikami, awanturnikami, zdarzało się, że trafiali do więzienia za różne uczynki.
Jak to możliwe? No, banalne pytanie, bo przecież artysta może siedzieć także w awanturnikach. No przecież taki sławny dziś Villon był nie lada rzezimieszkiem. A tu i teraz znałem co najmniej kilku ludzi pióra, którzy w pierdlu odsiedzieli swoje.
No i dlatego z biegiem czasu „mit artysty” zszedł na psy. Jednak niejednokrotnie te łobuzy okazywały się kimś ważnym w literaturze. No i co z tym fantem zrobić? Ano nic. Trzeba szanować ich talent, jeśli jest on nie byle jaki.
Dzieło literackie jest naszym skarbem, życie autora jest jego prywatną sprawą. Literaturę tworzą ludzie, a nie anioły.
Ja spędziłem (i nadal spędzam) wiele lat w środowisku pisarskim. Barwnych pisarzy znałem wielu, ale obok nich także nie mniej skromnych, cichutkich, nie epatujących nas, nie szukających publicity. Dla mnie chociażby wzorem takiej postaci jest Wiesław Myśliwski – skromny, pracowity, stojący jakby na uboczu życia literackiego, a jednak uznawany – i słusznie – za wybitnego.
Sadzę, że epoka Młodej Polski rozbuchała tę modę na bohemę. Dziś mocno pretensjonalną, ale dla niektórych smakowitą.
Tak, jedni pisarze potrzebują „życia stadnego”, inni „klasztornego”. To kwestia temperamentu. Ale i mądrości, bowiem ci, którzy wywijają wygibasy, to często narcyzy i zarozumialcy. Jaki morał? Ano żaden. Każdy z nas ma swój temperament. A temperament trudno poskromić. I niech już tak zostanie!