Być łaskawcą czy zoilem?
Wpis dodano: 4 listopada 2014
Gdyby trzej muszkieterowie Atos, Portos i Aramis byli patronami literatury, to ten środkowy powinien nazywać się Patos.
Patos odznacza się wyjątkowym fechtunkiem zwłaszcza w poezji i w krytyce. Piszemy tekst, a on nam rośnie od uniesienia. Każde słowo wydaje się za małe, więc pompujemy w nie powietrze weny i zachwytu. Uwielbiamy na przykład Ważne Słowa pisać z dużej litery lub normalne słowa zastępować wyjątkowymi. Nabieramy zadęcia w płuca i podkreślamy niektóre wyrazy. Wiadomo: czytelnik jest idiotą, więc trzeba mu palcem pokazać, by na te akurat wyrazy zwrócił szczególną uwagę. Powtarzamy się, bo raz napisane zdanie może zostało niezauważone? Potęgujemy w recenzjach nasz zachwyt nad utworem, bo musimy nim (tym zachwytem) zarazić czytelnika.
Co to za tekst, z którego nie bucha egzaltacja? My – recenzenci – zajmujemy się przecież tylko autorami i utworami wybitnymi. Musimy dać temu świadectwo wyposażone w przecudny ornament ekspresji.
Inaczej jest z zoilami. Zoil to Rejtan rozdzierający koszulę na widok grafomana. A kto grafoman – to on wie na pewno. Zoil ma własną koncepcję poezji i każda, która w tej koncepcji nie mieści się jest po prostu zła. Tak jak entuzjasta powiększa wartość utworu, tak zoil go pomniejsza, a nawet dezawuuje. A że ma pazur, to czyni to z impetem. No, takiemu wpaść pod widły to nie ma zmiłuj.
No, dobrze… dosyć z tym dowcipkowaniem… Jak powinno być naprawdę? Po pierwsze: spokój! Powinniśmy ważyć zdania i nie stać na straży tylko jednej koncepcji lub poetyki. Literatura jest polifoniczna i trzeba umieć dostrzegać wszelkie jej konwencje. Z wyborem konwencji w zasadzie nie powinno toczyć się sporu. Jeśli już – to tylko z jej realizacją. I ważyć oceny, a nie forsować je doktrynersko.
Oczywiście istnieje zła literatura. Zoil specjalizuje się w jej utylizacji. Oczywiście istnieje dobra literatura – krytyk łaskawy specjalizuje się w jej przesadnym chwaleniu. U takiego lista „poetów wybitnych” jest tak długa, że aż śmieszna.
W ogóle wydaje mi się, że recenzenci mają niezasłużony immunitet osądzania. Powie taki swoje – i kropka! A gdyby tak zacząć pisać recenzje z recenzji? Tak, polemiki zdarzają się, ale niezwykle rzadko. A szkoda.
A autorzy? Oni powinni być otwarci na wszelkie głosy. Najczęściej jest tak, że racje są podzielone. Że część racji ma ten, kto nas chwali i ten, kto nas gani. Wyciąganie wniosków to cenna sztuka. Jest jeszcze zasada: „niech piszą o nas dobrze albo źle, byle pisali”. Dosyć karkołomna, ale mająca swoje zalety.
Sam już nie wiem, jak to wszystko wyważyć. Ale ważyć trzeba. Dla tych, którzy nie mają cyrkla ni miary najlepsze są fora literackie – tam można uprawiać jazdę bez trzymanki…