Byłem na Kaszubach
Wpis dodano: 6 sierpnia 2017
…i właśnie z Kaszub wróciłem… Nie pierwszy raz tam gościłem, bo przecież Kaziu Rink z Tucholi organizował różne imprezy literackie. A i Ewa, i Kazimierz Żarscy w nieodległych Śliwiczkach corocznie w swoim domu robią dyskusje i spotkania literackie. Tym razem byłem na XXIII Chojnickiej Nocy Poetów, której towarzyszyły XIII Ogólne Spotkania Poetyckie. Impreza była czterodniowa. Główną jej „szefową” jest energetyczna Jola Kowalska.
Działo się, oj, działo. Zwiedzaliśmy okolicę, pływaliśmy „statkiem pirackim” po Jeziorze Charzykowskim… Były wiersze i dyskusje… Także arcyciekawa prelekcja w charzykowskim muzem kaszubskim. A co do meritum: ja prowadziłem warsztaty poetyckie, Jurek Fryckowski promował swój nowy tomik, odbyło się też ciekawe spotkanie autorskie Heleny Skonieczki. Poza tym miała miejsce świetna prelekcja Elżbiety Nowosielskiej o Papuszy. Rozstrzygnięto i ogłoszono wyniki konkursu „O srebrny kluczyk”. Rewelacyjny okazał się wyjazd do prywatnej kliniki rehabilitacyjnej w Krojantach od wielu lat zarządzanej przez małżeństwo Państwa Winieckich – zwiedzaliśmy ten wyjątkowy, ekskluzywny obiekt, a potem, przy ognisku, śpiewaliśmy, słuchaliśmy wierszy itp.
No i w końcu, ostatniego dnia, odbyła się wielogodzinna Chojnicka Noc Poetów w plenerze. Zdominował ją koncert piosenek Stachury. Znakomity zespół muzyczny i sześcioro aktorów warszawskich, którzy śpiewali piosenki. Szczególnie podkreślam to wydarzenie, bowiem wielogodzinne występy w chojnickim amfiteatrze to było wydarzenie wyjątkowo znakomite. Masa miejscowych ludzi przyszła na to wydarzenie.
To tyle w skrócie, bo gdybym chciał omawiać szczegóły, to bym się zakałapućkał. No i mieliśmy szczęście do pogody i do „atmosfery towarzyskiej”.
Zadaję sobie pytanie, ile tego typu imprez literackich jest corocznie w Polsce. Zapewne sporo, bo sam w minionych latach na niejednej bywałem, a na niektórych, cyklicznych, bywam co roku do dzisiaj. Szczegółowa mapa takich imprez niejednego z nas by zaskoczyła. To jest to „oddolne” życie literackie, które nieźle tętni. To jest baza dająca świadectwo takiej, a nie innej potrzeby. Oczywiście mamy też renomowane festiwale i ogólnopolskie wydarzenia tego typu, jednak korzenie tkwią właśnie w bazie, a więc w codziennym życiu literackim. Ważną kwestią jest fakt, że gminy i powiaty, że biblioteki i lokalne wydziały kultury wspomagają życie literackie. No więc narzekać chyba nie możemy, choć coraz częściej musimy płacić za wydanie własnej książki. To jednak temat na inny felietonik. Póki co jest jak jest. Moim zdaniem nie najgorzej.