Co może redaktor?
Wpis dodano: 7 maja 2015
Redaktor większości autorom jest potrzebny. Widziałem przez te wszystkie lata setki tekstów, które wymagały kosmetyki. Po pierwsze, liczni autorzy nie umieją prawidłowo przygotować maszynopisu do druku; zbiór wierszy, jaki przedstawiają wydawcy, roi się od technicznych niekonsekwencji. Po drugie, najczęściej kuleje interpunkcja (jeśli jest) i zdarzają się banalne błędy. Po trzecie, wnikliwy redaktor potrafi tekst „podciągnąć” jakościowo. Tu zaproponuje skreślenie jakiegoś słowa, tu zwróci uwagę na nazbyt wyświechtaną metaforę, innym razem wskaże problem stylistyczny itp. Jeśli trafimy na wprawnego i dobrego redaktora, to możemy mu wiele zawdzięczać. Kreatywny redaktor umie nawet podszepnąć autorowi jakąś inną pointę, jakiś „artystyczny lifting”. I nie ma się czego wstydzić – redakcji podlegają wszelkiego rodzaju teksty; poezja nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Ale gdzieś jednak jest gruba krecha. Nadkreatywny redaktor rwie się do zmieniania tekstu według swojego gustu. Weźmiecie do rąk przerobiony przez niego tekst i widzicie, że on jest niezupełnie Wasz. Hm, może Wam się to nawet spodobać. Jednak na ogół nie podoba się. To tak jak spojrzeć w lustro po operacji kosmetycznej: lekarz przesadził, widzicie w lustrze, że to niezupełnie Wy. Co wtedy robić? Trudna sprawa, bo redaktor Wam powie, że tomik bez liftingu nie pójdzie do druku. Najlepiej wtedy wziąć plik do domu i skonsultować sugestie redaktorskie np., z doświadczonymi kolegami. Ciekawe, po której staną stronie. Jeśli po Waszej – szukajcie innego wydawcy, jeśli po przeciwnej – uwierzcie, że sugestie poprawek nie są z sufitu wzięte.
Największy problem jest z autorami, którzy nie dadzą sobie niczego krytycznego powiedzieć. Tak ma być – i już! A miał szansę, by było lepiej, uparciuch i narcyz.
Nie mniejszy problem jest z redaktorami, którzy uzurpują sobie jedyną rację i skądinąd tekst bez usterek na siłę chcą zmienić według swojego gustu. Nie do zniesienia są i ci, którzy są wyznawcami tylko jednej szkoły i dykcji językowej. Rwą się do przerabiania według własnych preferencji. Dobry redaktor powinien być przyjazny wszystkim językom poezji. Powinien rozumieć, że ma do czynienia z rozmaitymi „szkołami językowymi”. Gdy autor sonetów trafi do redaktora-lingwisty, to musi być z tego konflikt. Redaktor musi umieć odróżnić tekst dobry od złego, choćby nawet ten tekst był nie z jego „szkoły literackiej”. Na lansowanie ulubionych szkół może pozwolić sobie krytyk; redaktor powinien li tylko redagować.
To wszystko – to istny galimatias gustów i kompetencji. W praktyce trafienie pod nóż redaktora nie jest takim piekłem ani wnykami, jakie tu opisuję. My, autorzy, poza tym też musimy być otwarci na sugestie. Redaktor często może nas podciągnąć w górę. Na koniec i tak ocenią nas krytycy literaccy. Oraz – zawsze zróżnicowana – opinia czytelników. Oni wszyscy mogą mieć rożne zdania, ale to już inna historia. Jeśli jeden krytyk Was chwali, a drugi gani, to w końcu – do cholery! – gdzieś musi być racja. Jednak sęk w tym, że w ocenianiu poezji nie ma jednej racji. O tym pamiętajmy – przynajmniej dla własnej pociechy.