Drugorzędni pisarze?
Wpis dodano: 22 stycznia 2018
Zadzwonił do mnie właściciel szczecińskiego wydawnictwa Forma i wydawca kwartalnika „eleWator”, Paweł Nowakowski, z pytaniem, czy napisałbym tekst o Leonie Zdanowiczu (1938-2009). No, oczywiście napiszę, ale po tym telefonie w mojej głowie zaterkotał film o Leonie – wciąż mało znanym artyście całą gębą. Tak, są takie postaci, których się nie zapomina – oddane literaturze, kreatywne, inicjatorskie, nieszablonowe.
Leon przez wiele lat chorował na stwardnienie rozsiane. Z kresów osiadł tutaj, a zakorzenił się w miasteczku Łobez (województwo zachodniopomorskie). Okazało się, że mimo narastającej choroby jest znakomitym animatorem ruchu kulturalnego, zwłaszcza literackiego. W tym Łobzie zaczął wydawać pismo „Łabuź” – prowincjonalne, bo jakież inne? – i tak się stało, że niektórzy z nas nie odmawiali mu swoich tekstów. Pismo po śmierci Leona przestało istnieć, lecz my, „starsi weterani”, pamiętamy je. No a teraz, jak widać, „eleWator” zainteresował się Zdanowiczem, więc jego dorobek oraz praca zostaną co nieco spopularyzowane.
To bardzo budujący przypadek. Nie wszystko powinno ginąć. Ciekawe, ilu po kątach kryje się jeszcze takich zapaleńców? Robią swoje – bez wielkiego hałasu, „prowincjonalnie”, na poboczu, co nie znaczy, że jest to trzecia liga. W życiu kulturalnym – jakby nie było – mamy jazgot, przepychanki, nisze i poddasza. Kiedy w tv oglądam programy kulturalne (np. „Xięgarnię” na TVN-24), to w kółko trwają „salonowe zachwyty”. Nie twierdzę, że niezasłużone, ale jednak chciałbym kiedyś zobaczyć Agatę Passent i Filipa Łobodzińskiego buszujących po „marginesach” literatury. Bo tam jest sporo skarbów do odkrycia.
Wiem, nie da się wszystkich wylansować, zareklamować. Dlatego dla mnie tacy jak ś.p. Leon Zdanowicz są cichymi bohaterami literatury. Do historii tej literatury nie przejdą, choć może ktoś napisze o nich pracę magisterską na lokalnej polonistyce. No i praca ta będzie potem murszała na uczelnianych półkach.
Smutne to wszystko, ale nie ma rady… To znaczy rada jest: pokaże to niebawem „eleWator”. Więcej też o tego typu autorach piszą lokalne pisma kulturalne. Zdanowicz, zmarły niemal 10 lat temu, jest w Internecie nieźle prezentowany. I wydaje mi się, że Internet swoją rolę biblioteki sprawuje w sposób bezcenny.