Dyktaty mody « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Dyktaty mody

Recenzowałem kilka dni temu na Latarni Morskiej nową książkę polsko-angielskiego emigranta, Jacka Ozaista. Książka bardzo dobra, autor wielce utalentowany. Ale nie o tym chcę tu mówić… Otóż pierwsze, co mnie uderzyło, to w miarę tradycyjna narracja tej książki. Jak to? To po to męczył się Henryk Bereza, by wywołać „rewolucję artystyczną” w prozie i wychować kilka tabunów narratorów nowej dykcji? A tu pojawia się niezły autor, którego owa „nowa dykcja” nic nie obchodzi? Choć ten akurat autor znakomicie czuje i odtwarza polish / english slang.

Oczywiście „szkoła Berezy” była fascynująca. Każdy nowy język w literaturze to zjawisko niezwykle istotne. Ale jego dyktat bywa nieznośny. Wszyscy autorzy, dyktatowi temu niepodporządkowani, schodzą na drugi plan. Forpoczta awangardy raczej się nimi nie interesuje. Innymi słowy, co raz mamy do czynienia ze zjawiskiem „nowej mody”, która ex cathedra jest „lepsza”.

A przecież awangarda jest stara jak świat. W naszej literaturze współczesnej rewolucję w prozie zapoczątkował Miron Białoszewski (choć nie tylko on, bo zdarzały się różne „narracyjne rarogi”). Miron jednak był swoistą forpocztą. A potem lawina ruszyła. Lawina zaś ma to do siebie, że zmiata z drogi co tylko na niej spotka.

Tak więc mieliśmy przez sporo lat dyktat „nowej prozy”. Ciężko było uprawiać „narrację tradycyjną”. Teraz pojawiają się zwiastuny słabnięcia tamtego trendu i sądzę, że wywalczą sobie równouprawnienie. Przykład Jacka Ozaista to dobry przykład.

Myślę, że idą czasy homogenizacji szkół, trendów, mód i odkryć. Harmonia zmieni się w „filharmonię”, gdzie – jak wiadomo – instrumentów bez liku. I każdy jest równoprawny, każdy potrzebny. W Wieży Babel powinny mieszać się różne języki – to jest jej fenomen, a nie porażka. Moim zdaniem idzie ku temu, że literatura przestanie preferować nowinki, a o wartości książki nie będzie decydować wojna awangardy z tradycjonalizmem, tylko poczciwa, uniwersalna „dobra robota”, nie oglądająca się za modami. Ich zresztą też nie może zabraknąć – ale mnie nie idzie o tradycjonalizm tylko o inną kategorię, czyli o kunszt języka, jakkolwiek nowoczesny czy tradycyjny by on nie był.

Istnieje jeszcze w literaturze, jak wiadomo, kategoria tzw. świata przedstawionego. Ona przypomina, że forma przekazu powinna być wypełniona treścią przekazu. No, treść to ma – zdaje się – każda książka, ale przecież tu mówię o treści ważkiej, głębokiej, mającej nam do przekazania sprawy istotne. Książki posiadające ten walor nie powinny przegrywać z książkami tańczącymi językiem na linie. Zawsze można wymyślić nową formułę szpagatu, tylko w jakiej sprawie? Wprawa liczy się w pisarstwie, ale „bez sprawy” jest tylko sztuką dla sztuki.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP