Koko koko euro spoko
Wpis dodano: 13 czerwca 2012
Amok piłkarski zdezorganizował życie codzienne, życie medialne, życie w ogóle… No, ale mnie nie! Ja jestem zupełnie pozbawiony tych emocji. Obejrzałem tylko jeden mecz – Polska–Rosja. Owszem, podobał mi się, ale jestem takim ignorantem, że nazwiska piłkarzy nic mi nie mówią, a rozentuzjazmowany tłum wywołuje we mnie zdumienie. W tv dziesiątki ekspertów od piłki analizują każde kopnięcie i każdy gwizdek sędziego, celebryci okazują się znawcami przedmiotu, kibole tłuką się na ulicach, armia policjantów stoi w pełnym rynsztunku i pogotowiu, a kilka stadionów stało się pępkiem świata. I to wszystko jeszcze bym zniósł, pojmując „filozofię igrzysk”, ale jednego znieść nie mogę. Mianowicie: tego wprzęgnięcia biało-czerwonych barw we wspomniany amok. W moim przekonaniu jest to nadużywanie symboli narodowych w sprawie tak błahej jak igrzyska. Przydawanie mundialowi tego wymiaru to dla mnie jakaś totalna głupota i zbiorowe opętanie.
No i ta moja parszywa pretensja: ach, gdyby tak w Polsce zwołać wielki zjazd poetów europejskich i gdyby wokół tego wydarzenia dział się podobny hałas! Tłumy wymachujące flagami, przemarsze ulicami, recytowanie wierszy na stadionach i wrzask zachwytu wzbijający się pod niebo z tysięcy gardeł!
Tak, piłka jest okrągła, a jednak tak wszystko spłaszcza, że strach się w to wmyślać. Trudno, muszę przeżyć ten miesiąc zbiorowego amoku i pogodzić się z trywialnością świata i prawdziwym obliczem tłumu…