Gniazdo
Wpis dodano: 7 stycznia 2019
Byłem w Nowym Jorku, w Berlinie, w Brukseli, w Pekinie, w Rzymie, w Bolonii, na Sycylii, w Moskwie, w Kijowie, we Lwowie, we Wiedniu, w Pradze, w Tadżykistanie…
Nigdy nie byłem w Anglii, w Hiszpanii, we Francji, w Portugalii… A co najgorsze, nie byłem w Skandynawii, Ameryce Południowej, Australii, Afryce…
Za to już wiele razy byłem w Strzelcach Opolskich. Tam się urodziłem i tam mieszkałem aż do matury. Zaraz potem znalazłem się w Warszawie. Ale kiedy strzeleccy koledzy pstryknęli palcami, to jechałem. Zanim wsiąkłem w Warszawę, nie mogłem wysiąknąć z rodzinnego miasta. Nigdy nie wysiąknąłem.
Strzelce nie są miastem wyjątkowym. Ale jak większość miast ma swoją ciekawą historię. Zostało tam sporo poniemieckich śladów, lecz oprócz rodzimej ludności śląskiej była mieszanina przyjezdnych. To tam wylądowała moja babcia repatriowana ze Lwowa. I tam się urodziłem cztery lata po wojnie.
Strzelce przez wiele stuleci były miastem niemieckim. Nosiły nazwę Groß Strehlitz. Lokację miejską uzyskały już w 1290 roku. Pozostało tu po starych czasach trochę zabytków; do najważniejszych należy ruina zamku książąt opolskich zbudowanego już XIV wieku.
Co oczywiste, w mieście tym (powiatowym) była ludność śląska, no i napływowa. Wszystko to tak pół na pół. Ludność kresowa była w moim domu czymś bardzo ważnym, bowiem kawałek „tamtej Polski” był namiastką „starych, lepszych czasów”. Wychowawca mojej klasy, prof. Szybalski, był kumplem mego ojca ze Lwowa; wpadał do nas od czasu do czasu; wyciągali flaszkę, rozwijali dużą mapę Lwowa na podłodze i palcami po tej mapie jeździli, póki tej flaszki nie wypili.
W zasadzie to banał… Wielu z nas zmienia miejsce zamieszkania, adoptuje się i żyje po nowemu. Ale zupełnie co innego jest wyjechanie np. z Łodzi do Warszawy niż ze Lwowa na Śląsk Opolski.
Więc jeżdżę tam… Coraz rzadziej, niestety, bo moja stara gwardia też się po Polsce i po Europie rozjechała… W Kanadzie od lat mieszka mój najbliższy kumpel ze starych czasów, Jurek Kostrzewa. A w Strzelcach pozostał grób mojej babci i cioci Lidki, siostry mojego ojca.
W Strzelcach są co kilka lat zjazdy szkolne. I jest to wszystko, co można nazwać gniazdem. Tak!, mieć gniazdo to coś bardzo ważnego. Bardzo! I nic mi nie zohydzi germańskich fundamentów tego miasta.