Godziny przy piórze « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Godziny przy piórze

Godziny przy piórze – one leczą rany. / One też wstrzymują od ran zadawania… Zapewne większość z was zna tę cudną frazę z wiersza Grochowiaka. W ogóle ten wiersz uważam za jeden z moich ulubionych. Nosi on tytuł Ars poetica, choć przecież jego przesłanie jest szersze, bowiem nie sprowadza on się tylko do sztuki poetyckiej.

         Tak czy owak spróbujmy jednak zostawić Grochowiaka na boku i sami pomyślmy, czy pisanie jest raczej traumatyczne, czy raczej „radosne”?

No, coś ja dzisiaj mam idiotyczny nastrój do stawiania pytań, bo przecież to są sprawy indywidualne… Jedni mają epikurejską i eudajmonistyczną wenę, a inni są ponurakami i katastrofistami. Czyli te Grochowiakowe „godziny przy piórze” bujają się od eudajmonii do eschatologii.

         Nie sposób tu niczego komentować. Nasze usposobienia są bardzo różne. Własne rany albo rozrywamy, albo leczymy. Niektórzy z nas posiadają temperament wahadłowy: bujają się od entuzjazmu do ponurości i nihilizmu. Ci są wyłącznie zadowoleni, a tamci wyłącznie zniechęceni.

         No więc powróćmy do poetów i zapytajmy ś.p. Grochowiaka, co z tymi godzinami przy piórze? Ano, niestety, różnie z tym bywa. Poeci-samobójcy może by nam trochę opowiedzieli, ale milczą. Poeci entuzjaści są – jak zwykle – radośni, więc ja przy nich obstaję.

         A sama poezja? Ona jest jak ogromny koszyk bez dna. W niej zmieści się wszystko! I oby ta zasada była wieczna. Poezja ma tylko jeden obowiązek: ma być dobra! Co to znaczy? Ha!, gdy się dowiem, to napiszę o tym książkę…

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP