Huragan wierszy
Wpis dodano: 24 lipca 2020
Coraz to nowych książek mamy w Polsce dostatek. I to jest zjawisko znakomite. Od prac naukowych po książki prozatorskie. Ale ja siedzę po uszy w tomikach poetyckich, czyli na lawinie. Rzeczywiście książek poetyckich rodzi się multum. „Wataha autorów” jest niesamowita.
A mimo to tomiki poetyckie siedzą w niszy. No bo przecież w naszym ponad 30-to milionowym narodzie mało kogo obchodzi poezja. Czytelność książek literackich jest zdecydowanie większa.
No to co? Łzy mamy ronić? No to sobie rońcie i pomstujcie. Ale najlepiej pozostańcie wierni swojej poezji. Jest ona odwieczną sztuką i – jakby nie było – nigdy nie uwiędnie.
Problem jest inny, a mianowicie taki, że w tej nawałnicy dominują książki przeciętne (co nie znaczy, że kiepskie).
Pytam się: gdzie się podziali tytani poezji? Tacy jak na przykład Herbert, Hartwig, Miłosz, Krynicki, Ficowski, Szymborska, Harasymowicz, Jasnorzewska…
Dzisiaj w tej zawierusze poezjowania takich tytanów już w zasadzie nie ma. No, może Karol Samsel jest jednym z ważnych autorów.
Cała reszta to po prostu lawina. Lepsza, gorsza, w sumie przeciętna.
Ta „przeciętność” niekoniecznie jest „jako taka”. Wciąż mamy dobrych autorów. Sęk w tym, że za mało wspaniałych.
No i co zrobić z tym fantem? Ano nic! Powiem więcej: tych, którzy piszą wiersze czytam, a nawet chwalę. Czyż jest lepsze hobby niż poezjowanie?
A więc my z „poetyckiej niszy” cieszmy się, że ją mamy.