Imponderabilia
Wpis dodano: 24 maja 2019
Jest różne prawo i jest różna sprawiedliwość. Ta różność dzieli ludzi. Jedni rozumieją te wartości tak, inni inaczej. Problem w tym, że można różnić się pięknie lub brzydko. I jak świat światem consensus to sprawa trudna i rzadka.
Powinna istnieć jednak jakaś linia demarkacyjna tworząca wspólną zgodę. Gdzieś przecież są rubikony, których nie można przekraczać, bo z tego może być tylko niemały potop, który niszczy to, co powinno nas łączyć.
Słownik języka polskiego PWN głosi, że imponderabilia to rzeczy nieuchwytne i niedające się dokładnie zmierzyć lub obliczyć, mogące jednak wywierać wpływ na jakieś sprawy…
I w tym jest sęk. W tej nieostrości pojmowania imponderabiliów. Dlatego dzielimy się. To nie jest takie straszne, ale straszne bywa.
Cała ta śpiewka powtarza się od wieków. I nie ma co deliberować: tak było, jest i będzie. Czy więc niczego się nie nauczyliśmy? A niby jak mieliśmy się nauczyć, skoro różnią nas i zawsze różnić będą poglądy i interesy.
Najgorsza jest żądza władzy. To z niej wyrastają politycy, którzy podporządkowują nas sobie. Prędzej czy później upadną i przyjdą lepsi, którzy też staną się gorsi.
Ech, ale co ja tu marudzę? Chyba do tej pory nie było pokolenia, które – tak jak moje (a to pokolenie wyrastało po 1945 roku) – nie zaznało wojny. I już nie o siebie się martwię, tylko o to, by moje dzieci i wnuki żyły w dobrze rozwijającym się, przyjaznym dla wszystkich kraju. A więc jednak trzymajmy się dobrej nadziei?