Jasno czy ciemno?
Wpis dodano: 28 sierpnia 2017
Już nie po raz pierwszy cytuję tu znaną frazę z Leopolda Staffa: wiersz powinien być prosty jak podanie ręki i jasny jak spojrzenie w oczy. Natomiast Agata Passent w swoim felietonie w „Polityce” wygłosiła taką opinię: Czytanie poezji nowoczesnej, wymaga namysłu, wiedzy, umiejętności łamania szyfrów, a czasem wytrwałości kolarza brnącego przez górski odcinek Tour de France. Nie brzmi to jak pochwała „nowoczesnych” wierszy, ale jednak obie te konstatacje – i Staffa, i Passent – wydają mi się celne.
Chodzi o konkurencję wiersza nowoczesnego z wierszem tradycyjnym. To, co nazywany „wierszem nowoczesnym” zaczęło bulgotać w XX-leciu międzywojennym. Wtedy wiersz rymowany, sylabotoniczny, wytrwale spychał do lamusa wiersz nieregularny. Dzisiaj pisanie rymem nadal nie należy do obciachu; wciąż mamy mistrzów tej dykcji.
Rzecz jasna, wiersz tradycyjny jest łatwiejszy w recepcji, rzadko kiedy trudno go zrozumieć. I – co ważne – wciąż pojawiają się autorzy uprawiający wyłącznie tę formułę. Od jakiegoś czasu na czoło peletonu wysforował się Jan St. Kiczor perfekcyjnie i z sensem rymujący.
Prawdą jest jednak, że wiersz nieregularny i nierymowany obecnie dominuje. Młodzi już w tej formule się urodzili i wychowali. I to zjawisko będzie się – moim zdaniem – powiększać. Oczywiście w zalewie obecnych debiutów nie tak łatwo wyłuskać coś nowego, coś osobliwego, ale jest jak jest, a czasami ciekawie i niebanalnie.
W ogóle nie mogę w tym wpisie ominąć nazwisko Tymoteusza Karpowicza – on w sposób wyjątkowy pokazał jak bez rymów można stworzyć poezję nowego języka i światoobrazu. Trzeba w tym miejscu także przywołać Mirona Białoszewskiego. Tego typu trendy nie są łatwe w lekturze, ale w tej kwestii cytowana na początku formuła Staffa nie ma nic do rzeczy. Poezja najzwyczajniej w świecie ewoluuje, bo wszystko ewoluuje.
Tak więc w galimatiasie dykcji poetyckiej mamy te dwa zasadnicze trendy. No i niech się ścigają, a czytelnicy niech sobie wybierają. Ja stoję w rozkroku, bo też zaczynałem chłonąć lektury poetyckie od tradycyjnych, a teraz – po latach – wcale nie stoję w rozkroku; umiem doceniać i rymowanki i nierymowanki.
Zresztą w roku 2010 wydałem tomik pt. Rymowanki – pisałem wiersze nieregularne, a zabawiłem się w regularne. I bardzo kocham ten tomik, i nikt mi rymowania nie obrzydzi. No więc czy poezja powinna być jasna jak spojrzenie w oczy? Niekoniecznie. Więc jaka? Wyłgam się taką puentą: powinna być po prostu dobra.