Kompetencje kulturochłonne
Wpis dodano: 6 stycznia 2017
Czytelnictwo jest faktem oczywistym, acz jego stan nas nie zadowala. Nie jestem fanatykiem w tej kwestii i byłbym ostrożny z pomstowaniem na niezadowalający brak pędu do czytania.
Po pierwsze, ludzie mają różne pasje i hobbies. My, „ludzie książki”, nie powinniśmy im tego wypominać. Każdy ma prawo czubkiem nosa węszyć to, co chce. A pośród nas każda pliszka swój ogonek chwali i chciałaby być najważniejsza. I na tej konstatacji zakończę ten watek.
Bardziej interesuje mnie poziom recepcji. Jak już pisałem, największy popyt mają książki „czytadłowate”. A wyrafinowana poezja lub wysokiego poziomu proza ciągną się w drugim szeregu. To zależy od poziomu czytelnika.
I w tej kwestii istnieje pojęcie tzw. kompetencji kulturochłonnych. Co to takiego? Ano wykształcenie, oczytanie, rozumienie. Wytrawny czytelnik ma skalę porównawczą – potrafi odróżnić dzieło wysokich lotów od dzieła przeciętnych lotów, potrafi docenić oryginalność języka i osobliwość światoobrazu zawartego w książce. Czyta ze zrozumieniem, bo już się naczytał książek i umie je wartościować, sam przy tym bogacąc się kulturowo.
Ja, gdybym teraz poszedł do galerii obrazów awangardowych i abstrakcyjnych lub na koncert muzyki hipernowoczesnej, to chyba niewiele bym z nich rozumiał. Bo nigdy nie buszowałem w tych rewirach.
Trzeba buszować! W ten sposób stajemy się „znawcą”. Może lepiej powiedzieć: koneserem! Lepszym, gorszym, ale mającym pojęcie, co czytamy i umiejącym odróżnić oryginalność od sztampy.
Kompetencje kulturochłonne to po prostu dobre rozeznanie w sztuce, którą preferujemy. Towarzyszyć temu musi rozmiłowanie w danej dziedzinie; po prostu miłość do literatury, muzyki, malarstwa itd.
Spora część społeczeństwa tym wszystkim w ogóle się nie interesuje. Hm, powinniśmy pomstować na ten stan rzeczy? Jestem przeciwny takiej postawie. Ci „abnegaci literaccy” mają inne pasje lub po prostu zainteresowania. Im poza tym wystarcza kultura masowa. I na to też nie pomstujmy. Pamiętajmy: każdy człowiek ma swój „repertuar”. Nie lekceważmy tego.
No, zdarzają się abnegaci i prymitywy o całkowitym braku kulturochłonności. Ich „matryca” wypełniona jest wyłącznie przyziemnym behaviorem. Tak było, bywa i będzie. Nas spotkało to szczęście, że wdrapaliśmy się kilka gałęzi wyżej. Ale, mimo to, nie plujmy na tych z dołu!