Koty i tygrysy
Wpis dodano: 28 października 2013
Są kucyki, którym wydaje się, że są mustangiem i są mustangi, które mają się za kucyki.
O czym tu mówię? O autowizerunku, o pysze i o skromności. Wolę, oczywiście, ten drugi gatunek. Ten pierwszy wiąże się z pychą, zarozumialstwem, narcyzmem, autorytarnością i niepodatnością na jakikolwiek głos krytyki. Takiego kucyka nigdy niczym nie przekonasz – on wie swoje. On widzi w lustrze mustanga. On nie da sobie w kaszę dmuchnąć. Jeśli mu powiesz, że coś nie tak – masz przegwizdane. Jego miłość własna to mur nie do pokonania, wyjmiesz z niego kamyczek, a polecą na ciebie głazy i płonąca smoła.
W życiu literackim, w ogóle artystycznym, ten syndrom jest znany od zawsze. Jeszcze pół biedy, jeśli artysta wielki – takiemu wszystko się wybacza. Ale nieszczęście polega na tym, że przeciętniacy widzą w zwierciadle geniusza i nieomylną wyrocznię. Ale jednak cierpią. Cierpią, bo wiedzą, że są więksi niż ich się postrzega. No, wiadomo – dokoła tyle chamstwa. Takie chamstwo, że się nie połapało na jego geniuszu. W ogóle cały świat jest do dupy. I w tym pospólstwie trzeba broczyć krwią albo bronić się plwociną, póki nie nadejdzie dzień triumfu. Jedyną deską ratunku są Towarzystwa Wzajemnej Adoracji – tu przynajmniej można uwierzyć, że mamy rację, że jesteśmy komuś niezbędni, że na to, co robimy, ludzie czekali.
Hmmm, a może się mylę? Żyję w środowisku ludzi przyjaznych i skromnych. Ci nie popadają w pychę. Nie mają się za geniuszy, choć piszą świetnie. Nie są pewni siebie. Nie ufają do końca własnej prawdzie. Jeśli im coś przeszkadza, to rąbek sukna, a nie cały świat będący w zmowie. Mają łagodne usposobienie. Są dalecy od pouczania maluczkich. Nie mają obsesji chamstwa, które panoszy się wokół nich. Wiedzą, że ludzie są kowalami własnego losu i nie żądają, by im lepszy los zapewniała konstytucja lub rada ministrów. Tolerują maluczkich, bowiem umieją pochylić się nad ich niewiedzą, która przecież nie przekreśla tego, co w nich dobre lub nawet piękne.
No cóż, kucykom i mustangom ciężko się dogadać. A nawet gdyby się pokochali, to mógłby z tego urodzić się co najwyżej konik garbusek. Trudno, mamy w stadninie to, co mamy… Ja chyba najbardziej chciałbym być kotem… Ale i to diabli wiedzą, bo i kotu może się zdawać, że jest tygrysem…