Król Midas
Wpis dodano: 8 stycznia 2018
Król Midas to jedna z najbardziej znanych mitologicznych postaci. Cytuję za Wikipedią to, co najbardziej przetrwało w jego legendzie: Dionizos obiecał spełnić jedno życzenie króla. Władca poprosił, aby każda rzecz, której dotknie, zamieniała się w złoto. Szybko jednak Midas zorientował się, że grozi mu śmierć głodowa.
Mądrzy politycy powinni do dzisiaj mieć tę przestrogę w pamięci. Hm, poeci może też? A niby dlaczego? A dlatego, by nie bujać w obłokach, tylko stąpać po ziemi.
I w tym kierunku ta dykcja z epoki na epokę zmierzała. Owszem, poezja „fantasmagoryczna” miała przez wieki swój urok; poezja może bujać w obłokach, podgrzewać na swych żarnach „niebieskie migdały”, opowiadać to, o czym nawet filozofom się nie śniło. Ale począwszy od wieku XX-tego opadała na ziemię jak przemoknięty latawiec. Zaczęła nad tą ziemią nie bujać, lecz po niej stąpać, a nawet wlec się noga za nogą.
Wiem, liryzm jest kwintesencją poezji. Nikt tego nie neguje. Jednak tak się porobiło, że – na przykład – liryzm z epoki Młodej Polski i liryzm XXI wieku to dwa różne światy. Poezja Przybosia, Różewicza czy Świetlickiego dostatecznie udowodniły tę ewolucję. Poza tym w naszej epoce już chyba bardziej potrzebna jest miedź niż złoto. Miedź jest niezbędna i utylitarna. Złoto pozostaje ozdóbką.
Tej „ozdobnej” poezji mamy od cholery. Tych postmłodopolskich westchnień też. Ja wolę Edypów od Midasów. Ale i bez mitów można się obejść. Okazało się, że zwykły, przyziemny behavior może sycić poezję. Bowiem nawet w tej konwencji można mówić coś wzruszającego i poruszającego.
Zresztą cały ten wpis jest być może zbędną paplaniną? Powiem wprost: poezja ma być mądra, poruszająca i nieustannie opowiadająca świat, który się zmienia. Ma być głosem naszej epoki. A to można opowiadać nawet w introwertycznej i „lirycznej” konwencji. Bez midasowych sztuczek.