Książeczka o Leśmianie
Wpis dodano: 10 lutego 2020
Są takie książki, o których nikt nie wie lub które mało kto pamięta. Ja mam trochę tych cymeliów. Najbardziej wzruszająca dla mnie jest niewielka książeczka Adama Bednarczyka pt. Taka cisza w ogrodzie… Iłżeckie miłości Leśmiana, która ukazała się w 1992 roku (wydało ją warszawskie Towarzystwo „Ogród Ksiąg”).
Mój Boże… Jaka to wspaniała lektura. We wstępie Antoniego Czyża m.in. czytamy: Leśmian oddany pamięci ocalającej wyłania się z gawędy Adama Bednarczyka żywy i przejmująco bliski. Przemierza łąki iłżeckie, wędruje po miasteczku, obcuje z bliskimi i pisze. Spojrzenie autora przywoła jego cień i duch poety z pewnością krąży wokół tej książki, bo ona trwa przeciw niepamięci i aby wskrzesić tamten czas powstawał ten portret.
Tak, Iłża była jakby stworzona dla Leśmiana. Malarka Dora Lebenthal była dla Poety motylem tamtych łąk. Ale czas był nieubłagalny dla poety – cytuję: W dniu pogrzebu (była jesień i padał deszcz) Dora pojawiła się i „despotycznym ruchem” odtrąciła wdowę i córki: weszła sama do karawanu. I odjechała z nim w strugach deszczu.
Z tamtych czasów pozostały najcudowniejsze (i najsmutniejsze) wspomnienia o Wielkim Bolesławie Lesmanie, który sam przemianował się na Leśmiana.
Zmarł w 1937 roku. Czytam w tej książeczce: Stoi jeszcze stary dom pod wzgórzem zamkowym, z inną już altaną i dawnym malinowym chruśniakiem… Ech, łza się w oku kręci… Tyle lat minęło. Ale Tytani nie umierają! Wielkość Bolesława Leśmiana jest fascynująca.
We mnie krąży tylko smutek: czasy były smutne i bynajmniej mało hulaszcze. Bolesław Leśmian chadzał własnymi ścieżkami – po nich pozostawała aura, której już my nie doświadczymy. Wszystko jest inne. I nic nie jest takie jak było dawniej. Ale przecież Bolesław i Dora fruwają gdzieś nad nami – zamknijcie na chwilę oczy i zobaczycie to tak, jak ja…
PS. Nie uwierzycie… Kiedy skończyłem to pisać, łza kapnęła mi na klawiaturę. Może to było podziękowanie od Wielkiego Bolesława?