Książki opasłe
Wpis dodano: 4 października 2019
W poprzednim wpisie pisałem o naszych księgozbiorach. Teraz pociągnę ten temat i parę słów napiszę o książkach opasłych.
Każdy wie, że objętość książek to ogromny wachlarz – od cieniutkich po opasłe. Te książki cienkie to najczęściej, rzecz jasna, tomiki poetyckie. Bywa, że są one bardzo cienkie (np. mój ostatni tomik pt. Wiersze z lamusa liczy raptem 38 stron). Ale granic nie ma – bywają książki opasłe i ciężkie jak cegła.
W moim księgozbiorze pod tym względem króluje księga Jana Marxa pt. Spektakularne precedensy śmierci w tradycji śródziemnomorskiej – liczy ona aż 1176 stron. A Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk niemal dobiegają tej opasłości. No i np. Marcin Świetlicki wchodzi do tego typu czołówki swoim 650-stronicowym wyborem pt. Nieprzysiadalność. Znalazłoby się takich dzieł więcej, ale te przykłady niechaj wystarczą.
Istnieje od zawsze to pojęcie: opus vitea, czyli „dzieło życia”. I w powyższych przypadkach tak zapewne jest. Ale nie dajcie się zwieść opasłości książek. Mam kontrargument: Mikołaj Sęp-Szarzyński (1550-1581) przeszedł jako 30-to latek do historii literatury zbiorem pt. Wiersze albo rytmy polskie – pisał wiele, jednak ta jedna książka (wydana pośmiertnie) okazała się chyba najważniejsza. W każdym razie najbardziej znana i przywoływana. A więc morał jest taki, że zapamiętają was czasami dzięki jednej spośród wielu książek, jakie napisaliście.
A już szczytem sukcesu będzie, gdy pośmiertnie doczekacie się wydania swoich dzieł wszystkich.
No, pomarzyć zawsze można, ale lepiej nie marzcie. W totolotka szybciej wygracie. I na książki opasłe nie porywajcie się. Nagrodą jest nie wydajność, poczytność, niekoniecznie opasłość, oraz to, że certyfikat ISBN zapewnia wam zaistnienie literackie. A więc ślad zostaje. I to już jest bardzo dużo!