Lepsi i gorsi
Wpis dodano: 18 lutego 2013
Lubię zaglądać na witrynę mojej znajomej, Emmy Ernst (na mojej stronie pod linkiem „Polecam” znajdziecie ten adres). Ostatnio przeczytałem tam kolejny ciekawy wpis, którego fragment przytaczam: Coraz bardziej mnie przeraża wszechobecna konkurencja. Mam wrażenie, że konkurencyjność jest osią świata, podstawową zasadą, przenikającą wszelkie formy ludzkiej aktywności. Nie wyrażam zgody na funkcjonowanie w takiej rzeczywistości. Nie chcę w tym uczestniczyć, bo moja lepszość automatycznie oznacza czyjąś gorszość. Pojęcia gorszości i lepszości są najbardziej perfidnym wymysłem szatana ;-] Nie chcę być ani lepsza, ani gorsza. Chcę być tylko tym, kim jestem, czyli sobą. Co z tego, że nie wiem, kim jestem. Niby po co mam to wiedzieć? Nie muszę tego wiedzieć, bo i tak nie wiedziałabym, co z tą wiedzą zrobić, gdyż ta wiedza jest czymś kompletnie nieprzydatnym. Wiem natomiast bardzo dokładnie, kiedy jestem zmuszona udawać i coraz gorzej mi to wychodzi.
Z tym byciem sobą to chyba coraz lepiej nam wszystkim wychodzi. Bo to zawsze z człowieka wyłazi, nawet jeśli chcemy udawać kogoś innego. Bycie sobą nie oznacza jednak bezwzględnego sukcesu. Strach pomyśleć jak okropne musi być „bycie sobą” np. człowieka o perfidnej i toksycznej osobowości. Można by więc zaryzykować twierdzenie, że lepiej, gdyby tacy ludzie „sobą” nie byli i czym prędzej zmienili skórę na bardziej aksamitną.
Natomiast ta konstatacja Emmy o „byciu lepszym” bardzo mi się podoba. Każde poczucie „bycia lepszym” coś w nas psuje. Proszę zauważyć, jacy piękni są ludzie, którzy lepszymi się nie czują, którym do głowy w ogóle to nie przychodzi, żyją w cichości skromności swego autowizerunku, robią swoje i nie muszą wiedzieć, że robią lepiej niż inni.
Ładnie, Emmuśka, to wyłuskałaś… Oczywiście zaraz wszyscy podpiszą się pod Twoją sugestią, ale może znajdą się i tacy, którzy głębiej spojrzą we własne lustro…