Liryczna liryka?
Wpis dodano: 27 kwietnia 2020
Jak sama nazwa wskazuje, liryka jest liryczna. Ale płynęły lata i ta liryka zaczęła się zmieniać. Coraz częściej zbliżała się do języka pospolitego, a bywa, że także „antylirycznego”.
Niedawno recenzowałem tomik wierszy, który chlustał językiem codziennym, momentami nawet „nieobyczajnym”. Zastanawiałem się do jakich granic literatura doszła i do jakich dojdzie dalej.
Ale sytuacja nie jest zła. Absolutna większość tomików poetyckich – lepszych lub gorszych – nie wyczynia żadnych wygibasów. Autorzy piszą tak jak umieją – ani to awangarda, ani „staroświeckość” czy hucpa. Patrząc na to wszystko z lotu ptaka nie załamujmy rąk. Wiadomo, że w powodzi tomików jest groch z kapustą, jednak nie ma lub rzadko się zdarza dykcja beznadziejna.
Dominuje peleton. I on będzie zawsze jechał w chmurze przeciętności. Dopóki istnieje dykcja pospolita, mało twórcza, mało nowa i oryginalna, to jest „wielka średnia krajowa”. Tak było, jest i będzie zawsze.
Co ciekawe: zaniknęły rozmaite „szkoły warsztatowe”. Jeszcze w okresie przedwojennym mieliśmy dadaistów, futurystów, surrealistów, imażynistów itp., itd. Obecnie mamy coś osobliwego: konwencje, koncepcje, mody już nie istnieją. To zresztą nie jest – moim zdaniem – żaden kataklizm. To jest coś takiego, jakby przestały istnieć „trendy”.
W absolutnej większości piszemy „po swojemu”. Co ciekawe, to jednak, że nie odszedł do lamusa wiersz rymowany. On nieustannie istnieje, choć „wiersz biały” (czyli nierymowany) dominuje.
Dzisiaj po dykcji trudno rozpoznać wielu autorów. A dawniej brałeś wiersz do rąk i wiedziałeś: to jest Leśmian, a to Szymborska! Teraz liczne dykcje są nierozpoznawalne (co nie znaczy, że złe). I to już chyba będzie dominowało na zawsze.
Szkoda? Ależ nie! Dobry wiersz jest dobrym wierszem, a zły – złym lub przynajmniej „byle jakim”.
Jednym słowem, rygle rozmaitych szkół zardzewiały.
Ja patrzę na to wszystko bez zdenerwowania: pisać każdy może, trochę lepiej lub gorzej.