List « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

List

Mam w Kaliszu wspaniałego znajomego, Jerzego Szukalskiego. Artysta! Jest aktorem-amatorem, ale jakim! Gdyby Go Dejmek czy Hanuszkiewicz zobaczyli na scenie, natychmiast znalazłby się w ich teatrach. Jurek fantastycznie też śpiewa – pełne zawodowstwo, mocny głos i wielka ekspresja!

Zajrzał w poprzedni mój wpis na blogu i zareagował listem, który – za Jego zgodą – publikuję poniżej. List warty przeczytania i chwili refleksji…

*

            Może zabrzmi to jak chęć przypodobania się Tobie, ale zapewniam, że w podtekście nie mam żadnego geszefciku, który chciałbym z Tobą załatwić, zaczynając od porannej porcji wazeliny. Ale ad rem, staję się pomału stałym czytelnikiem Twoich zapisków blogowych i z niemałą satysfakcją odkrywam, że ludzi myślących podobnie do mnie, jest jednak więcej. A już popadałem we frustrację, że to moje trzycyfrowe IQ – czyli 0,18 – powoduje pewną alienację światopoglądową. Gdy jednak po raz kolejny zostałem skierowany do lektury Twoich przemyśleń, tym razem dotyczących sukcesu na niwie poetyckiej, stwierdziłem, że aczkolwiek profan jam dziki i niepiśmienny, to jednak spróbuję podzielić się z Tobą kilkoma myślami, czy jakkolwiek nazwiemy wewnętrzny efekt marszczenia czoła.

Jestem w dość komfortowej sytuacji, która swój standard zawdzięcza temu, że nie param się tworzeniem poezji. Jestem jej bardzo blisko ze względu na próby interpretacyjne, ale nigdy nie było we mnie pokusy, aby pisać samemu. Czytając dość dużo, doszedłem już wcześniej do wniosku, że miast być entą popłuczyną grafomańską, pozostanę przy swoim zachwycie słowami zestawionymi przez innych. Jak się zapewne domyślasz, od długiego już czasu wkuwam do stetryczałej już niestety pamięci dość dużo tekstów poetyckich. I polecam tę zabawę wszystkim. Poza pewnymi walorami terapeutycznymi (Alzhaimer & company ) ma ona niezaprzeczalny aspekt poznawczy, gdyż pozwala dogłębnie przeanalizować każdą konstrukcję słowotwórczą. Ucząc się tekstu, instynktownie wchodzisz w buty poety, poznajesz jego sposób malowania słowem, ale również jego styl posługiwanie się językiem. Zabawa jest naprawdę przednia i ucząca pewnej pokory. I chyba właśnie pojęcie pokory jest tym, czego może nie wyartykułowałeś w swoich zapiskach, ale o czym tak naprawdę cały czas mówiłeś.

Danym mi jest od pewnego czasu być podczepionym do pewnego, bardzo fajnego, barwnego i atrakcyjnego środowiska osób piszących i będąc tak blisko, ale jednocześnie tak daleko pod względem twórczym, pozwalam sobie na pewne przemyślenia, których wyraźne odbicie znalazłem w Twoim felietonie. Rzeczą dla mnie, ciut osobliwą, jest wielka skłonność do nazywanie się poetami przez osoby, które i owszem, popełniły jakiś mniej lub bardziej udany zapis swoich myśli i doznań, ale czy natychmiast fakt ten upoważnia ich do używania wobec siebie miana – poeta. Wiem jak wkurzające dla mnie osobiście jest tytułowanie mnie aktorem. Nic bardziej mylnego – aktor to tytuł zawodowy, nadawany osobie, która ma formalne uprawnienia do w pełni profesjonalnej działalności scenicznej. Ja sam jestem co najwyżej interpretatorem, ale jestem i pozostanę na zawsze, jedynie i aż – amatorem. Na życie zarabiam swoją działalnością jako człowieczek zajmujący się sprzedażą ratalną i nie ma we mnie ani tęsknoty do zaszczytów artystycznych, jak i podejmowania prób deprecjacji tego wszystkiego, co robię na co dzień. Z jednego się cieszę, że mam pasję, że nie żyję tylko w kieracie – dom – praca, praca – dom, w niedzielę kościół. To czepcowe – ino wam się nie chce chcieć – idzie bardzo blisko moich kryteriów wartościowania. Jeżeli mam kontakt z pasjonatem, obojętnie w jakiej dziedzinie, ale na pewno z żywą i gorąca pasją, wówczas wiem, że mam do czynienia z Człowiekiem. Nie interesuje mnie jego umiejętność osiągania sukcesów, interesuje mnie jedynie, czy w nim coś draga, buzuje, czy mój interlokutor żyje? Jeżeli koniecznie tak wielu ludzi parających się pisaniem zaślepionych jest orientacją na sukces, to niech może zajmą się dodatkowo np. rzucaniem oszczepem. Tam ten sukces jest obiektywnie mierzalny. Rzucisz 82 metry, to jesteś półtora pana. Natomiast pisząc poezję, nie masz prawa spodziewać się ani obiektywnej oceny, bo taka w tej branży po prostu nie funkcjonuje, ani też osiągnięcia laurów przeogromnych, choć daj ci Panie Boże jak najlepiej. Twoim największym sukcesem jest to, że masz pasję, że żyjesz ciekawym życiem, że Twój poziom wrażliwości i pojmowania świata, pozwala ci widzieć i czuć rzeczy nieosiągalne zapewne przez ogół. Ciesz się tym, to jest twój sukces, to jest twój rzut oszczepem nawet ponad granicę 90 metrów. Jeżeli jednak brak laurów w konkursie poetyckim organizowanym w Pcimiu dolnym, jest dla ciebie powodem frustracji, to …najbliższy gabinet lekarski, mieści się przy ulicy …godziny przyjęć…

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP