MM i MB
Wpis dodano: 25 września 2014
Przeczytałem kilka dni temu w GW obszerny artykuł, a raczej esej Marka Bieńczyka o Marylin Monroe. Nie wiem, czy to nowy tekst tego znanego autora, czy może pochodzący z jego Książki twarzy, za którą w roku 2012 otrzymał Nagrodę Nike. Nie czytałem tej książki, ale znam markę autorską Bieńczyka i nie zawiodłem się.
MM to była naprawdę gwiazda, w której zakochało się pół świata. Żyła tylko 36 lat (1926-1962), cała jej kariera filmowa to przecież tylko jedna z okładem dekada lat 50-tych, a w historii kina to osobna era.
Tyle tytułem zagajenia… Ale ja tu nie zamierzam pisać o MM, tylko o MB, czyli Bieńczyku. Natknąłem się w tym tekście na sporo sformułowań, skojarzeń, interpretacji i wnikliwych „wmyśleń”, które mnie uwiodły. Bieńczyk ma wspaniały dar słowa, mistrzowską „inteligencję pisania”, ale też znawstwo (historyczne, faktograficzne, psychologiczne) materii, do jakiej się dobiera. Jeśli MM posiadała swoje osobliwe esprit, to Bieńczyk takowoż je ma. Toteż nie obchodziło mnie, że MB pisze o ikonie, która już mało mnie emocjonuje, ale uwiodło mnie to, jak on pisze. Dobrze, że nie zawahał się, nie zląkł, po tysiącach tekstów o MM, napisać swego. Otworzyłem oczywiście Google’a i zamknąłem natychmiast z przerażeniem, jak lekarz zaszywający pośpiesznie brzuch śmiertelnie rannego żołnierza, żeby się więcej nie wylewało… Na szczęście wylało się!
A ja w tym akwenie wyłapywałem znakomite kąski. Dla przykładu: zapisane gdzieś przetrwało jedno ze zdań MM – oto ono: Nigdy nie widziałam brzydkiego mostu. Bieńczyk komentuje: To nadzwyczajna sentencja. Nadzwyczajna sama w sobie, no i pełna znaczeń. Być na moście, bo cudownie łączy dwa rozdzielone brzegi? Być na moście, aby przejść z jednego brzegu na drugi? Stanąć na moście, aby nie być na żadnym brzegu? Hmm, można to zdanie oderwać od skojarzeń z MM, bo ono wyraża – i to jak! – powszechny, egzystencjalny stan; dylematy i wybory większości ludzi.
MB oczywiście nie klasyfikuje MM jako największej aktorki wszech czasów, ale też nie jako stupid dolly. Stara się wniknąć w fenomen, skądinąd uroczy, który – jak widzimy – intryguje nas już od sześćdziesięciu lat.
Kończę ten wywód jeszcze jednym cytatem: Żegnała się w sobie z laleczką, i zarazem nie żegnała, by sprawnie bić się o swoje. Wiedziała, że ciało jest towarem w walce społecznej, więc owszem, umiała grać tym towarem. Ale nie da się oddzielić ekonomii zysku od psychologii straty.
Ostatnie zdanie chyba powieszę sobie nad biurkiem!