Mój grzech « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Mój grzech

Pamiętacie Lottę? Tę z Weimaru, o której tak pięknie napisał Tomasz Mann?

         Ja miałem swoją Lottę.

         Naszą kamienicę i podwórze oddzielał mur. Właśnie za tym murem posesję z ogrodem miała Lota (tak ją nazywaliśmy). To była Niemka, która nie wyjechała po wojnie do Niemiec. Została „na swoim”. A ja już urodziłem się na tzw. „ziemi odzyskanej”.

         My, dzieciaki, bardzo Lotcie dokuczaliśmy. Nieustannie krzyczeliśmy „Lota, Lota, wsadź se kota”, a ona wymachiwała pięścią i szwargotała (po niemiecku rzecz jasna) rzucając jakimiś „kurwami”. I tak ta „zabawa” nie miała końca.

         Potem wylądowałem w Warszawie. O Locie w ogóle już nie myślałem.

Ale gdy kiedyś pojechałem do swojego miasteczka to jej już nie było. I jej posesji nie było.

         Z biegiem lat coraz częściej o niej myślałem. Z coraz większym wstydem, z wyrzutami sumienia. Ta biedna Niemka żyła między nami w głębokiej samotności na tej swojej „wyspie”. Dzisiaj zastanawiam się dlaczego zaraz po wojnie nie wyemigrowała do swojego kraju? Widocznie jej posesja była ostatkiem jej Ojczyzny. Niektórzy mieszkający tu Ślązacy też byli tu namiastką Reichu. Ale umieli się po wojnie zaadoptować. Lotta nie.

         I zostawiła mnie z moim „grzechem” nietolerancji. Jednak przyszedł czas, kiedy zrozumiałem swój błąd. Do dzisiaj to mnie boli!

         Lotto, wybacz!

         Oczywiście grzechów mam więcej, ale ten jak bumerang wciąż do mnie powraca. I dobrze! Chyba zacznę myć ręce jak Lady Macbeth

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP