Moje limeryki
Wpis dodano: 15 czerwca 2020
W dawnych latach napisałem zbiór limeryków. Teraz je odszukałem i postanowiłem ich garść wam pokazać. A więc idźmy po kolei.
Limeryk o pechowym skrzacie: Pewien skrzat co miał brodę splamioną musztardą / Usiłował ją przystrzyc tępą halabardą. / Tak ciął, rzezał, tarmosił, tak z nią się siłował, / Że nie spostrzegł, iż sam się był zdekapitował, / Lecz halabardę nadal trzymał w ręku hardo.
Limeryk znad Jeziora Nidzkiego: Kłóciły się dwie białe panie / O Murzyna. Kiedy mu stanie? / A on na resztce benzyny / Dodryfował aż do trzciny / Przy leśniczówce Pranie.
Bilet do Farlandii: Pewna dama z nadmorskiej Jutlandii / Chciała lecieć do pobliskiej Holandii, / Lecz na lotnisku wybrzydzali niemile, / Że kiepski geszeft taki bilet, / Więc poprosiła do Farlandii.
Limeryk z ulicy Floriańskiej: Prychał koń na dorożkę, że zaczarowana / I zatacza się z rana jakby była pijana, / Dorożka zaś w odwecie przezywała konia / Od wałacha, chabety i perszerona, / Aż fiakier batem przeciął te przekomarzania.
Limeryk o autostopowiczce: Pewna panna z Sochaczewa / Szła na piechotę do Pniewa, / Milioner mercedesem podjechał, / Panny dotknąć nie poniechał, / Teraz ich córeczka dobrze się miewa.
Limeryk biały: Piszę limeryk biały. Co się nie rymuje. / Ale taki limeryk wszak nie występuje. / Mógłby na niego sarkać, prychać i się dąsać / Byle adept z szkoły Mistrza Ildefonsa, / Więc i ja się z pomysłu tego wycofuję.
Limeryk zakąskowy: On to przyjaciel wasz szczery, / On wart jest wszystkie dusery, / Ech, ależ go się przełyka! / Kochajcie chłopaki śledzika / Kochajcie do jasnej cholery.
Limeryk o strasznym psie: W Kaliszu na ulicy Kubusia Puchatka / Zdarzyła mi się cudowna gratka / Tam mieszkał pies Ryszard Lwie Serce / Zakochany w swej Pani wielce / Kiedy raz pogłaskać go chciałem / To kilometr uciekałem / A ta Pani ze śmiechu się zataczała / „Dobry piesek!” – i go głaskała.
Limeryk ocalający taką a nie inną Pannę Jadzię: Panna Jadzia ze Zwolenia, / Bardzo pragnie odchudzenia / A ja z wątłym Panem Tadziem / Chciałbym tęgą Pannę Jadzię / Ocalić od zapomnienia.
Limeryk o klęsce krytyka: Literatura to nie matematyka, / ciężki, trudny, jest zawód krytyka, / czyta książki, analizuje, / raz unosi się, raz pomstuje, / a jego recenzji nic nie wynika.
Limeryk o poszkodowanej Pani Ani: Mój kolega, rzecz niesłychana, / Zadawał się z Panną Anią, / Okazało się już z rana, / Że została poszkodowana, / No bo przecież on nie był anioł.
Limeryk o nieudanych zakupach: Tęga Teresa z Odessy / Weszła raz do sklepu Desy, / Lecz ze sklepu wyrzucona została, / Bowiem stringi kupić chciała / Aż śmiały się z niej dwie stewardesy.