Moralne państwo?
Wpis dodano: 1 września 2011
Na poprzednim wcieleniu tej witryny i prowadzonym na niej blogu broniłem kilkakrotnie Romana Polańskiego i Krzysztofa Piesiewicza. Nie ja jeden, aczkolwiek opinia publiczna była podzielona, jak zwykle w takich przypadkach.
Pytanie zasadnicze brzmi: czy artystom można więcej? Oczywiście nie. Prawo jest prawem. Jednak schody zaczynają się tam, gdzie prawo miesza się z moralnością obyczajową. Jej granice są trudne do skodyfikowania, a wszelkie tego próby, zarówno uprawiane przez Kościół, jak i przez państwo, bywają nadużyciem. Zapewne kryterium ostatecznym jest kryterium krzywdy. Kiedy „nieobyczajność” nikomu krzywdy nie przynosi – wtedy wszelkim instancjom wara od wtykania palców w nasze narowy, inklinacje i zabawy. Zdaje się, zapał Polańskiego do nastolatki nie miał cech typowego gwałtu, zaś igraszki Piesiewicza nie przekraczały granic jego życia prywatnego, a nawet intymnego. Moją osobistą moralność i obywatelskie interesy bardziej obrażają liczni politycy, którzy wyprawiają publiczny gwałt na mnie i innych obywatelach, i to w majestacie prawa.
Teraz senator Piesiewicz zrezygnował z kandydowania do parlamentu w następnych wyborach. Nie udźwignął ostracyzmu, jaki po wyroku skazującym jego szantażystów znowu powrócił – jak bumerang – i do niego. Izabela Sierakowska oświadczyła: „Współczuję panu Krzysztofowi Piesiewiczowi. Już o kilkudziesięciu osobach czytałam, które po zobaczeniu wpisów internetowych rzucały wszystko i zaszywały się w głuszy. Bezkarność użytkowników internetu może wyprowadzić z równowagi każdego”.
A więc nagonka wróciła i w trąbki swoje zadęła. Wykończamy się sami na różnych forach, na tej agorze, gdzie bardziej wyzwalają się namiętności negatywne niż pozytywne. Bardzo łatwo stajemy się sędziami. Zbyt łatwo! I zbyt buńczucznie wierzymy, że układamy dekalog lepszy niż ten, jaki nakręcił reżyser Piesiewicz.
PS. Pojawiła się też w ostatnich godzinach wiadomość, że jednak prokuratura powróci do kwestii używania przez Krzysztofa Piesiewicza narkotyków. Dla mnie jest to akurat zupełnie inna sprawa, daleka od infamii obyczajowej. Nawiasem mówiąc, państwo które karze za konopie czy marychę jest dwulicowe i obłudne, skoro tą samą ręką zgarnia pieniądze nikotynowe i alkoholowe.