Mowa, język, talent… « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Mowa, język, talent…

Siedzę sobie i myślę. Myślę, o czym myśleć. Myślę, o czym pisać.

Wiem, że nic nie wymyślę, więc zaczynam pisać. Kiedy piszę, zaczynam myśleć. Słowo rodzi słowo. Kilka słów rodzi wątek. Piszę kolejne zdanie i ono samo się już pisze. Nie wiem, jakie będzie zdanie następne, ale w tym czasie wątek sam narzuca treść. Z jednej myśli wynikają następne. Docieram do ostatniego zdania, do puenty. Stawiam kropkę.

Po chwili dziwię się, że powstał tekst. Tekst, którego nie planowałem i którego sobie wcześniej w głowie nie układałem. Na przykład wiersz. Albo ten tekst, który akurat teraz czytacie. Przysięgam: jeszcze nie wiem, jak on się skończy.

Oczywiście to, co powyżej napisałem nie jest odkryciem żadnej reguły. Bo reguł nie ma. Równie dobrze pisujemy teksty, które zawczasu mamy ułożone w głowie. Niemniej jednak w trakcie pisania to, co mamy w głowie często ulega modyfikacjom. Jedno jest pewne: zaczynając pisać powieść, na przykład od słów ogary poszły w las, nie wiemy, jakie będzie jej ostatnie zdanie. To samo dotyczy poezji.

Jaki wniosek? Posługiwanie się językiem ma charakter procesu in statu nascendi, to znaczy: język rozwija się w trakcie mówienia. To co mówimy, to co piszemy nie jest „gotowcem” – to rodzi się w momencie artykulacji przeobrażającej myślenie w słowa. Oraz mowę w słowa. Mowa jest systemem komunikacji i ma wiele języków. Język jest systemem artykulacji. Posługiwanie się językiem to proces zinternalizowany. Internalizacja oznacza umiejętność nabytą, ale tak z nami zrośniętą, jakby była cechą wrodzoną. Posługujemy się więc językiem niemal w sposób fizjologiczny.

Bardzo ważną sprawą jest, by mowa i język rozumiały się i kooperowały ze sobą w idealny sposób. Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa – pisał Słowacki.

         No i proszę… Już macie definicję celnego posługiwania się językiem. Ale to jest blog dla poetów, więc muszę przypomnieć, że język posiada swoje różne wcielenia. Mamy na przykład i między innymi język potoczny i język poetycki. Dziś oba te języki bardzo zbliżyły się do siebie, ale jednak nadal czymś się różnią. Czym? Język poetycki jest bardziej wyrafinowany, wyszukany, stosujący figury rzadziej występujące w języku potocznym, np. metaforę. Jest tych figur wielokrotnie więcej – wszystkich zainteresowanych odsyłam do stosownych podręczników lub na studia polonistyczne. Ja uważam, że język poetycki nade wszystko specyfikuje się szczególną aurą i obrazowością. Aura jest pojęciem niedefiniowalnym – ona zależy od wyobraźni, a ta z kolei umie być bezgraniczna. Ktoś, kto posiada inklinacje do takiego mówienia może zostać poetą. Ale same inklinacje nie wystarczają. One mogą tkwić na poziomie banału i powielania tzw. tworzydeł, czyli chwytów zastanych. Dobry poeta jest oryginalny, on mówi swoim niepowtarzalnym językiem, najlepiej gdy dzięki temu staje się rozpoznawalny. I to jest podstawa sukcesu.

Ale chyba niedawno pisałem w tym miejscu, że same walory języka nie wystarczają. Dobry poeta musi także opowiadać rzeczy mądre, poruszające, ważkie, istotne. Dopiero jego rzucająca się w oczy mądrość i jego osobliwy język mogą przynieś wspomniany sukces.

         No, tak sobie tę notkę napisałem – dla zabicia czasu. I teraz przynajmniej wiem, o czym ona mi się napisała, bo – zapewniam Was – na początku nie wiedziałem. Ale na początku musi być Słowo. Słowa rodzą słowa. Na szczęście słowa są bardziej płodne niż króliki, na co zresztą też proszę uważać, bo taki popęd nie zawsze wychodzi na dobre.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP