Obiektywizm krytyka « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Obiektywizm krytyka

Krytyk literacki powinien być obiektywny w swoich ocenach i rozpoznaniach. Czy jest? Najlepsza odpowiedź jest taka: czasami jest, czasami nie jest. Czy to kwestia jakichś „układów”? Aż tak, to nie; to raczej uwikłania towarzyskie. Jeśli recenzujesz książkę swojego kumpla, to czytasz ją „łaskawie”. W każdym razie wyłuskujesz walory tej książki.

Zaś jeśli recenzujesz książkę nieznanego ci osobiście autora, to bywasz najczęściej bardziej obiektywny. Nie musisz go wychwalać, nie musisz go dołować; piszesz po prostu to, co myślisz.

Nie twierdzę, że jest to reguła powszechna. Ale przestępujesz z nogi na nogę, jeśli kumpel daje ci swój nowy tomik, ty czytasz go bez entuzjazmu, a potem lawirujesz tak, aby go ani pod niebiosa nie wynieść, ani nie zdołować.

Istnieje także inne zjawisko: entuzjazm! Ostatnio – nie po raz pierwszy – czytałem recenzję znanego mi recenzenta o książce nieznanego mi autora. Recenzent aż zieje entuzjazmem. A ja trawię cytaty tych wierszy i widzę, że wiersze są byle jakie, „trzecioligowe”. Albo ja się nie znam na poezji, albo krytyk nie zna się na poezji – tertium non datur. Chociaż diabli wiedzą, kto w końcu ma rację. Za ileś lat dowiemy się, czy był to dobry, czy zły autor.

Co więc – do diabła – warci jesteśmy my, krytycy?

No, aż tak źle nie jest. Mamy wybitnych i solidnych recenzentów, jednak w naszej branży też istnieje i pierwsza, i trzecia liga.

Na pewno krytycy akademiccy są bardziej solidni od krytyków-amatorów. Ale mleko poetyckie rozlewa się obecnie tak szerokim strumieniem, że mamy wszelakie odmiany znakomitości i bylejakości.

Nie rzucam kamieniem, bo sam bez winy nie jestem. Jednak z biegiem lat moja asertywność chyba robiła postępy. Ale wciąż muszę uważać, by nie przecenić lub nie docenić autora. Wszystko to i tak jest płynne jak rozlane mleko, bo powódź książek, zwłaszcza poetyckich, jest nie do ogarnięcia. Jedno jest pewne: nie ma tak dobrze, że wszystkie wychodzące tomiki są znakomite. Gdzieś, do diabła, jest czołówka i jest peleton. Sprawa staje się prosta: niech krytycy skupiają się na książkach dobrych. A jak mają ocenić książkę „taką sobie”, to niech trzymają na wodzy inklinacje do entuzjazmu. Po co mydlić autorowi oczy, a z siebie robić nie-fachowca? Dobry, pobłażliwy ojczulek zawsze przegrywa z mądrym, wymagającym ojczulkiem. Rzekłem!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP