Od Panny Joli do Gombrowicza
Wpis dodano: 4 grudnia 2017
Jeździłem i jeżdżę co jakiś czas z Warszawy w stronę Radomia. Około 10 km od Radomia – na trasie – jest miejscowość Wsola. Tę Wsolę „opiewałem” w kilku niewybrednych limerykach, na przykład takich jak ten: Pod Radomiem jest wieś Wsola, / w Wsoli mieszka Panna Jola, / odwiedzałem ją dosyć często, / by potwierdzić swoje męstwo, / póki nie poznałem Marioli.
No i nagle odechciało mi się wygłupów na temat Panny Joli, gdy dowiedziałem się, że we Wsoli bywał Witold Gombrowicz (1904-1969). Teraz czytam w Internecie: Muzeum im. Witolda Gombrowicza mieści się w rezydencji pałacowej z 1914 roku należącej w okresie międzywojennym do bratowej pisarza, Aleksandry Gombrowicz. Budynek w stylu klasycystycznym z elementami secesji został zaprojektowany przez Augusta Furuhjelma, architekta pochodzenia fińskiego, na zlecenie ówczesnego właściciela Wsoli – Jakuba Grobickiego. Od roku 1920 dobra stanowiły własność Marii Pruszak, która cztery lata później udostępniła rezydencję swej bratanicy Aleksandrze, żonie Jerzego Gombrowicza, starszego brata pisarza. W roku 1929 Aleksandra formalnie stała się właścicielką majątku. Pałac pozostawał w w użytkowaniu rodziny do 1941 roku, kiedy majątek objęto zarządem Liegenschaftu.
Co ciekawe: ze Wsolą miał też związek ród Jana Kochanowskiego. No więc ja, stary polonista, teraz dopiero odkrywam te szczegóły. Cudne, bo przenoszące mnie w inny czas. Niby niepotrzebne przy lekturze książek Wielkiego Witolda, a jednak fascynujące.
Tamta literatura być może rzeczywiście nie potrzebuje pozaliterackich scenerii, zwłaszcza w przypadku Gombrowicza, który bujał w innych obłokach. Jednak ślady i tropy jakoś nas fascynują. Bywałem w podwarszawskim domu Iwaszkiewicza (kiedy on jeszcze żył), w domu Broniewskiego, muzeach Kasprowicza i Tetmajera, dworku Reja, dworze Kochanowskiego… W Opinogórze Krasińskich. W muzeum Dąbrowskiej, Zegadłowicza, w mazurskim domu Gałczyńskiego… W ogóle jest ich, tych „literackich domów” – co się chwali – niemało. O takich miejscach mówi się: genius loci. Hm, różnie z tym genius bywało, ale my – czytelnicy – potrzebujemy famy. Chcemy wierzyć, że pod sufitami tamtych literackich domostw do dzisiaj wiszą jakieś fluidy.
Po tych powyższych wywodach tak sobie myślę, że po raz kolejny przejeżdżając przez Wsolę będę myślał o Gombrowiczu; może też będzie okazja, żeby skręcić z trasy do tamtego domu, gdzie bywał. Niby po co? Ano po to, że my, „ludzie pióra” i czytelnicy, też mamy potrzebę posiadania naszych „świątyń”. W tej sytuacji chyba także przeformatuję limeryk o Pannie Joli. Mógłby brzmieć tak: Pod Radomiem jest wieś Wsola, / w Wsoli mieszka Panna Jola, / odwiedzam ją dosyć często, / aby zerknąć w Gombrowicza księstwo, / co na pewno Panny Joli do końca nie zadowoli.