Odejście od literatury?
Wpis dodano: 24 czerwca 2021
Czy to możliwe? Kiedy pierwsze wiersze napiszemy, kiedy pierwszy tomik wydamy, to już potem w „cech literacki” wsiąkniemy.
Ale bywa z tym całkiem różnie…
Miałem wspaniałego przyjaciela Andrzeja Lenartowskiego, który zaczął wiersze pisać, aż nagle porzucił nasz cech. Od tamtej pory nie wiem co takiego się stało…
Kiedyś napisałem wiersz-piosenkę dedykowany Andrzejowi. To była Śmieszna lub smutna piosenka o Don Kichotach. Oto ona: Gdy niebo już blednieje świtem / i księżyc coraz słabiej złoci / wyglancowane kredą zbroje / wracają zmięci Don Kichoci // Wiatraka kontur triumfujący / prowadzi ich aż po drzwi domu / Sancho już nie ma Sancho sprzedany / nie wiedzieć komu // Wstyd swój skrywają / w rzadkich brodach / dzwonią lancami o bruk zmyty / i potykają się na schodach // Jutro znów wyjdą odświeżeni / i z opuszczonym a buty wzrokiem / powrócą wystukując klęskę / swym ociężałym blaszanym krokiem.
Andrzeja poznałem na warszawskiej polonistyce i zostaliśmy fajnymi kumplami. Ale on wrócił potem do swoich Kielc. I tak żeśmy się rozjechali.
Czas leciał… Nie mniej Andrzej był aktywny. Między innymi był studentem w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej.
Nie starczyło by mi tu miejsca, abym całą aktywność Andrzeja tu i teraz Wam opowiedział. Jego dorobek jest spory i różnorodny (o takich facetach mówi się: człowiek-orkiestra). Przede wszystkim był (jest?) dobrym prozaikiem, poetą, dramaturgiem i scenarzystą filmowym.
I nagle jakoś Andrzeja z oczu straciłem. Zupełnie nie wiem, co on teraz robi. Może po prostu zamknął się „przed światem”?
Ech, trudne bywają zakręty artystów. Najprawdopodobniej oni nie czują, że są dostatecznie akceptowani.
Tak czy owak mój Andrzeju nieustannie Cię szanuję i łza mi z oka spływa… Spróbuj się z powrotem ku nam otworzyć!