Ofiary ideologii
Wpis dodano: 26 stycznia 2018
Niezrozumiała jest natura człowieka. A w niej chyba najbardziej fascynujące są poglądy i wybory, których nie umiemy sobie po latach wytłumaczyć. I chodzi mi tutaj nie o jakieś sprawy prywatne, tylko o postawy obywatelskie i polityczne. Na przykład znane z minionych czasów jest tzw. „ukąszenie heglowskie”. Cytuję za Wikipedią: określenie używane jako epitet wobec osób o przekonaniach marksistowskich i socjalistycznych, które dały się uwieść komunistycznej władzy; pojecie utożsamiane z poglądem zakładającym przedkładanie tzw. „konieczności dziejowej” nad prawa i los jednostki, a w filozofii zaś historyzmem. U nas, w literaturze XX wieku, ta postawa miała swoje skutki – socrealizm!
Osobliwym przypadkiem wydaje się Martin Heidegger – filozof światowej sławy – który aktywnie wspierał ruch narodowosocjalistyczny już od roku 1931 – m.in. występował publicznie, wygłaszając referaty na wiecach narodowych socjalistów. Od 1 maja 1933 roku był członkiem NSDAP. Po dojściu narodowych socjalistów do władzy aktywnie współpracował z gestapo. Zadenuncjował kilku wybitnych pracowników uniwersytetu (…) Do ostatnich dni wojny regularnie opłacał składki członkowskie dla NSDAP.
Ale czas biegnie… Z wielu naszych socrealistów wyrośli znani i szanowani do dziś poeci, którym w dalszej części życia nie było czego zarzucać. No i Heideggerowi nic i nikt życiorysu nie zmieni, lecz jego dorobek filozoficzny jest szanowany i niepodważalny.
Tak, historia wyprawia z ludźmi dziwne rzeczy, jednak to nie znaczy, aby ich skądinąd cenny dorobek wyrzucać na śmieci. Trzeba poza tym – także w naszych, obecnych czasach – o tym pamiętać, bo ci, którzy dzisiaj błądzą, być może za ileś lat będą stawiać cenne drogowskazy. Błądzenie rzecz ludzka. Wybaczanie tym bardziej. A więc ze stoicyzmem czekajmy po raz kolejny na ideologię, której – oby! – nikt nawet za sto lat nie krytykował. Ale czy to możliwe?