Pamiętać, zapisywać… « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Pamiętać, zapisywać…

Lubię opowieści „w odcinkach”. Potrafią wciągać. W Internecie zdarzają się rzadko; w ogóle Internet przyzwyczaił nas do czytania „mozaikowego”, czyli do skakania z tekściku na tekścik. I od Sasa do lasa.

Ale od dłuższego czasu odkrywam „serial dla siebie” na witrynie pisarze.pl. Byłem tam często-gęsto autorem, ale wycofałem się, bowiem witryna stawała się i jest bardzo nierówna. Co tydzień publikuje coś ciekawego, ma swoich poważnych, niezawodnych autorów (Gronczewski, Lubczyński, Termer i kilku innych), lecz także dużo śmieci. Teraz moim hiciorem są wspominki Zdzisława Antolskiego pt. Moje Kielce literackie. Kiedy wstawiam ten wpis, wisi akurat 32 odcinek owych wspomnień. A więc już od 32 tygodni ta opowieść się snuje. Będzie zapewne z tego książka, w każdym razie dziwiłbym się, gdyby nie była.

Antolski zaczął swój „serial” – zgodnie z tytułem – od kronikarstwa życia literackiego w Kielcach, tego, w którym sam już uczestniczył, najpierw jako „adept” oczywiście. Ach, jaki film i mnie przesunął się przed oczami! Znałem przecież jako tako to środowisko, bywałem tam. Mam – w przeciwieństwie do Antolskiego – słabszą pamięć. Nadziwić się nie mogę, jak on reanimuje te wszystkie zdarzenia, postaci, drobiazgi sprzed nawet 40 lat. Jak pamięta tamtą aurę! Może robił zapiski? W każdym razie sprawa jest bezcenna. Teraz autor bierze mocniejszy zakręt ku własnemu życiu. Szczegóły z dzieciństwa, z lat szkolnych i późniejszych … Są to opowieści, które nie nudzą. Także opowieści auto-analityczne, które starają się rozgryźć Macondo własnego dorastania, dojrzewania, krzepnięcia. Swoista wiwisekcja, autobiograficzna aż do bólu.

Czasie nasz, gdzieżeś nam umknął? Teraz gonimy za tobą jak myśliwi za lisim ogonem… Poczytajcie wspominki Antolskiego i zacznijcie natychmiast pisać swoje własne. Póki nie dopadnie was demencja i lumbago.

Można pisać dziennik na bieżąco – to ułatwia sprawę. Ale dziennik prowadzony „wstecz”, wydobywany z zakamarków pamięci też może być znakomity. Tak czy owak zostawiamy po sobie ślad. Niepowtarzalny, bo pisany „prywatnie” – ze wszystkimi szczególikami towarzyskimi, a nawet freudowskimi meandrami. Cała ta prywatność z biegiem lat „obiektywizuje się”, tzn. zaczyna znaczyć coś więcej. Jednostkowa pamięć do-opowiada pamięć zbiorową. Czy ona potrzebna? Jednym tak, innym nie. Ja należę do tych, którzy chcą wiedzieć i pamiętać. Wielu z was dożyje tej potrzeby… Zajrzyjcie do zapisków Antolskiego – zobaczycie jak cudnie można klecić świadectwo swojego czasu i odkurzać wykopaliska własnej przeszłości.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP