Piękni i paskudni
Wpis dodano: 18 sierpnia 2013
Pamiętacie Koziołka Matołka, małpkę Fiki-Miki albo Basię, o którą była awantura? No jasne – to przecież bohaterowie Kornela Makuszyńskiego. W moich młodych latach, zanim zaczęliśmy czytać książki Maya lub Szklarskiego, niemal wszyscy przeszliśmy przez te lektury i wspominamy je do dzisiaj z rozrzewnieniem.
A potem przyszły lata, w których Makuszyńskiego już nie czytałem i w ogóle się nim nie interesowałem nawet z polonistycznej powinności. I oto znalazłem na Onecie artykuł Michała Zygmunta, który mnie zmroził. Oto wyimek: Nie skrywał (Makuszyński – lż) radykalnych, endeckich poglądów. Jak wielu prawicowców żyjących w tamtych czasach, był również antysemitą. O wyznawcach religii mojżeszowej pisał z pogardą „żydy”, wspierając ekonomiczny i kulturowy antysemityzm endecji. Z innymi prawicowymi pisarzami utrzymywał szczególnie zażyłe kontakty towarzyskie, ale był lubiany także przez tych z lewicy. Wspominali go jako wykształconego, mądrego i zabawnego kompana. Mizoginizm pisarza ujawniał się w dziesiątkach tworzonych przez niego, pseudożartobliwych powiedzonek, w których kobieta bardziej przypomina mebel, niż istotę ludzką (przykład: „Kobieta duszy nie ma, bo się boi wody, psa, papierosów, ognia i ciemnego pokoju”). Dowiadujemy się też z tego tekstu, że Makuszyński był utracjuszem, lowelasem, egoistą itp. Na pewno „królem życia”, bo mógł sobie na to pozwolić z tytułu dostatnich przedwojennych honorów i honorariów. Dopiero w PRL-u poszedł „w odstawkę”, bo władza nie zaakceptowała jego przedwojennych narowów. Lecz długo nie cierpiał, bo było mu dane umrzeć już w 1953 roku. Po śmierci pisarza widocznie machnięto ręką na jego wcześniejsze postawy, bo – jak wspomniałem – już moje pokolenie miało na powrót obfity dostęp do książek Pana Kornela.
Czytałem tekst Zygmunta dwukrotnie, bo oczom nie wierzyłem. I przypomniałem sobie znaną frazę z Krasińskiego: Przez ciebie płynie strumień piękności, chociaż ty sam pięknością nie jesteś.
To właśnie są te często zdarzające się wybryki natury: dobrzy pisarze mają często paskudne życiorysy, a źli pisarze – na odwrót. I co z tym fantem zrobić? Przypomnę truizm: trzeba umieć rozdzielić jedno od drugiego. Dzieło literackie w jakimś sensie autonomizuje się; nie można je „unieważnić” tylko dlatego, że autor nam się nie podoba. Trzeba też traktować tego typu zjawiska diachronicznie, tzn. uwzględniając „okoliczności i klimaty” minionego czasu, a nie dzisiejsze, przewartościowane przez lata postawy. Bo brzydkie postawy czy poglądy biorą się z różnych uwarunkowań: z klimatu epoki, wychowania środowiskowego, poglądów rodzinnych, poglądów politycznych, przekonań itd. Czas dopiero weryfikuje postawy i racje, my nie zawsze sobie z tym radzimy. W ocenie dorobku wielu twórców raczej patrzmy na dzieła, nie na biografie. Poniekąd wszyscy jesteśmy Dorianami Greyami – nasz paskudny portret skryty jest na strychu lub w piwnicy. Nasz piękny portret cieszy ludzi. Ale ten ponury – zaciekawia.
Nie jesteśmy aniołami. Zwłaszcza artyści to charaktery pokręcone, pełne sprzeczności i szamotaniny. Ich drogi życiowe bywają bardzo kręte. Ależ jaki to cudowny materiał na literaturę! Więc zmagajcie się, zmagajcie z Waszymi problemami i przelewajcie to na papier, byle szczerze…