Po co nam poezja? « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Po co nam poezja?

Na Latarni Morskiej przeczytałem niedawno recenzję bezkonkurencyjnie znakomitej Anny Łozowskiej-Patynowskiej z tomu wierszy Jerzego Lucjana Woźniaka pt. Drzewa przy drodze. Jednak w tym wpisie chodzi mi nie tyle o ten tom, co o zdanie recenzentki, które szczególnie mnie zadumało. Oto ono: Woźniak w wierszu „Odpowiedź redaktora” uważa, że liryka nie jest systemem, w którym każde słowo musi znaczyć to, co znaczy. Poezja to pozasystemowa opowieść o świecie, w którym „nie ma konkretu”.

Tak, absolutnie tak! Poezja przez te wszystkie wieki wypracowała sobie alter-język, quasi-język, który „mówi inaczej”. Dlaczego? Po co? Otóż rzecz sprowadza się do owej „pozasystemowej opowieści o świecie”.

Gdybyśmy w języku potocznym zaczęli mówić „językiem lirycznym” to przecież brzmiałoby to nie tylko sztucznie, lecz często niezrozumiale, bowiem semantyka języka poetyckiego mieści się w szczególnej, osobnej dykcji.

Tkwi jakaś tajemnica w tym, że właśnie ta szczególna dykcja jest nam na coś potrzebna. Na co? Nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć, bowiem to kwestia indywidualnego reagowania na język, ale zapewne „potrzeba estetyczna” odgrywa tu sporą rolę. Poezja jest sztuką. A sztuka od wieków była ludziom potrzebna. I jest nadal.

Powiem tak: po skonsumowaniu schabowego miło jest także zjeść na deser pyszne ciasteczko. W tym menu mieści się każda sztuka: literatura, muzyka, malarstwo itd. Owe desery są dla naszej – przepraszam za słowo – duszy czymś pysznym. Nie byłyby, gdybyśmy my nie byli emocjonalni. Sęk w tym, że nawet twardziele-racjonaliści nie są w stanie wykrzewić z siebie emocji. Zagadkowa sprawa – a jednak!

Nie chcę brnąć w tego typu rozważania, bo psycholog ze mnie kiepski; tu być może tylko „teoria paraboli” coś by wyjaśniała. Co mam na myśli? Ano racjonalizm i uduchowienie. Bazę i nadbudowę. Te dwie sfery naszego ego są nierozerwalne. Owszem, u jednych dominuje pierwsza, u innych druga, lecz nawet gdyby się rozmijały, to co raz wpadałyby na siebie. Pozasystemowa opowieść o świecie jest – wydaje mi się – źródłem, z którego zrodził się człowiek post-neardentalski. Pana Boga też możemy w to mieszać, ale nie kłóćmy się o detale. Ten „szczególik potrzeby wyższej” wyprowadził nas na ludzi. No to teraz technokraci i inni inżynierowie niech nie stukają się w czoło na nasz widok. Też mogą paść „ofiarą poezji”. Od fizyka do metafizyka droga niedaleka. Od języka komunikatów do języka wzruszeń – jeszcze bliższa. Bo brak konkretu nie zamyka tajemnicy sensu, piękna ani wzruszeń, a one tkwią w nas, choćbyśmy nawet nie zdawali sobie z tego sprawy.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP