Podsumowanie warsztatu « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Podsumowanie warsztatu

         Publikować swoje teksty zacząłem niemal zaraz po studiach w prasie literackiej (było to rok 1975). Powolutku rozkręcałem się, rozkręcałem. Internetu wtedy nie było, a do pism dawało się po prostu maszynopisy. Posiadanie w domu maszyny do pisania było czymś istotnym. Moja maszyna – ładny, nowoczesny Consul kupiony mi przez rodziców w komisie – do dzisiaj stoi na półce jako „relikwia”.

         A potem nastąpiła rewolucja. Internet w Polsce wystartował w roku 1990. I wtedy właśnie tacy jak ja rzucili się na komputery. Pisanie i wysyłanie tekstów przez komputer to była nowa technologia. Utrzymująca się do dzisiaj i wręcz idealna.

         Współpracowałem z różnymi portalami, które się zmieniały. Ale rzecz jasna wszystkie teksty zachowywałem także w komputerze. Teraz na to wszystko spojrzałem i aż wierzyć mi się nie chce, ile tego było (bo ja żyłem tylko pisaniem, choć pracowałem po kolei w kilku wydawnictwach). Wszystkim tym nie będę was tutaj zamęczał, ale kilka cykli przypomnę. W sumie tych cykli było aż 15-cie. I nie dziwcie się, bo one rodziły się latami.

Najdłużej prowadziłem cykl pt. Czarne dziury. On pobił rekord: 592 odcinków. Potem nawet wydałem książkę pod tym samym tytułem – jak się domyślacie dosyć opasłą.

         Obecnie prowadzę cykl pt. Mniej więcej na łamach „Gazety Kulturalnej” (właśnie przekroczyłem 170-ty odcinek). Od jakiegoś czasu na „Salonie Literackim” dobiegam 50-tego odcinka cyklu pt. Wspominki tetryka. I to byłoby to, co dla mnie najważniejsze. Może jeszcze warto byłoby wspomnieć, że do prasy „wrzuciłem” aż około 30 wywiadów z pisarzami. No i w tym wszystkim jest także pisanie recenzji, które poza „Gazetą Kulturalną” Andrzeja Dębkowskiego umieszczam w „Latarni Morskiej” Leszka Jakóba.

         Pomyślicie: co ten Żuliński się chwali? Ale moja intencja jest inna. Po prostu robię sobie „podsumowania” (bo może już pora?). A jest tego od cholery, bo to dorobek – jaki by nie był – całego mojego życia.

         Czyżby dorobek? Ech, chyba za mocne słowo. Pisało się – i tyle. Harasymowicz celnie napisał: i pierwsi do wypłaty się chudej garniemy, a za nas i tak inny na Olimpie siedzi. Bo żeby na stałe przejść do literatury, trzeba tego Olimpu dotknąć. Ja nie sięgam (i piszę to bez kokieterii), ale wam tego życzę.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP