Polityka czy literatura?
Wpis dodano: 6 stycznia 2020
Od pewnego czasu słyszę pytania, dlaczego spaceruję po ogrodach, gdy płoną lasy. Owszem – to jest prawda. Od pięciu lat sytuacja w Polsce nie tylko się zmieniła, ale zaczęła demolować Polskę. Przerabialiśmy już coś podobnego pod koniec PRL-u. Przypominam: mieliśmy „stan wojenny”. Polska biedniała w spektakularny sposób (pamiętacie na przykład sprzedaż na kartki itp.?).
Zbawienie jednak nadeszło. Upadek PRL-u otworzył nam drzwi na Zachód i wprowadził do Unii Europejskiej. Życie stawało się spokojniejsze i bogatsze. Nowa Polska przyniosła nam postęp w wielu dziedzinach. Były lata spokoju i rozwoju.
I nagle – od pięciu lat – rozpędziło się widoczne tąpnięcie. Spadamy w dół aż spodnie drą się nam na tyłkach. Nie można wykluczyć, że Unia Europejska odwróci się do nas plecami.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, że gospodarka ma się dobrze. Tak więc problem leży w emocjach ideowych i walce o przywódctwo. Taka Polska czy inna? A przecież najlepsza byłaby wspólna.
No właśnie… A ja tu cały czas milczałem i nadal do polityki nie wkładam palca. I nadal o polityce pisać nie będę, chociaż z wypiekami na twarzy patrzę, co się dzieje. Mój dystans to nie unik, tylko raczej koło ratunkowe. Zajmuję się literaturą i gdybym teraz zamiast niej stał się komentatorem zdarzeń politycznych to byłoby tak, jakbym porzucił mój zawód pisarski. Nie!, nie rzucę – ten zawód jest jedynym kołem ratunkowym, które by mnie opuściło.
Palca między te skrzypiące drzwi nie wsadzę. To wszystko mnie boli. Pisanie literackie może powinno być przede wszystkim czynnością hobbistyczną nie odwracającą się plecami od rzeczywistości. Owszem, nie odwracam się, ale tutaj, na tym blogu, jestem i pozostanę krytykiem literackim. Dlatego nie oczekujcie ode mnie komentarzy politycznych. Niechaj usatysfakcjonuje was, że czekam na „lepszą zmianę” i na szczęście ona nadejdzie, co widać po ogromnym ludzkim oporze i coraz większych demonstracjach ulicznych. Stanie się to, co zawsze: skłócone lata upadną, a przynajmniej się ucywilizują!
Na koniec: niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość. Pamiętacie kto to napisał? Tak: Julian Tuwim!