Punkt siedzenia, punkt widzenia « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Punkt siedzenia, punkt widzenia

Ten wpis będzie poniekąd kontynuacją poprzedniego, ale w innym kontekście. Otóż każde „post factum” mało kiedy uwzględnia realia minionego czasu. Nie mam zamiaru tu politykować. Jednak chcę wam opowiedzieć, w jakich warunkach żyłem, kiedy byłem przedszkolakiem, a potem uczniem podstawówki…

Mieszkaliśmy od początku lat 50-tych w kamienicy, którą ledwo co postawiono. Po pierwsze, nie było wtedy jeszcze kaloryferów, telewizorów, a zanim pojawiły się radia, były tzw. głośniki. Zimą ogrzewało się mieszkania węglowymi piecami. A więc z naszej piwnicy nosiliśmy na trzecie piętro węgiel w wiadrach, a potem w tych samych wiadrach musieliśmy wysypywać popiół na śmietnik. Gaz, owszem, mieliśmy, normalne łazienki też, choć pamiętam, że mniejsze dzieci kąpały się w baliach. A gdy ojciec kupił prawdziwe radio (z takim zielonym okiem), to przez dwa tygodnie siedziałem przed tym radiem i wpatrywałem się w to „oko”. Telefony miały wtedy tylko niektóre rodziny (komórki wymyślono w innej epoce). Telefonów publicznych na domach i ulicach nie było, dopiero ciut potem zaczęły się pojawiać budki telefoniczne. W moim miasteczku (powiatowym) nieliczne.

Pokolenie moich rodziców przede wszystkim cieszyło się tym, że przeżyło wojnę, że miało pracę i że „stawało na nogi”. Następowała stabilizacja.

Państwo Filusiowie mieszkali w kamienicy nieopodal i pierwsi w okolicy kupili telewizor. Boże!, to było wydarzenie epokowe! My, dzieciaki, chodziliśmy tam oglądać programy, głównie filmiki Disneya. Myszka Miki i Pies Pluto, to byli nasi gwiazdorzy.

Samochodów prywatnych było jak na lekarstwo. Najpierw pojawiły się motocykle (głównie WF-emki), a potem pierwsze limuzyny tamtego czasu: „Syrena” i „Wartburg”. No i długo królowała limuzyna „Warszawa”.

I tak dalej, i tak dalej… Mniej więcej w takich „okolicznościach przyrody” dożyłem do końca podstawówki. Dalszy rozwój następował raczej szybko. A więc nasza, wtedy ukochana PRL, jednak się rozwijała. Z roku na rok było lepiej, nie gorzej. Nawet ideologia, najpierw stalinowsko-bierutowska, potem gomułkowska ewoluowały w lepszą stronę, bo przecież czasy Gierka to jednak było już coś lepszego.

Dziś to wszystko wydaje się przaśne i siermiężne – jednak szło do przodu. Pierwszy moment buntu odezwał się w 1956 roku, potem w 1968 roku – to były „czołgające mini-rewolucje”, które otwierały drzwi do dzisiejszej Polski. Rok 1981(dramatyczny) i 1989 przesądziły zmianę ustroju.

Ale te pełzające zmiany nie dawały od razu świadomości, jaką posiadamy dzisiaj. Opozycja dojrzewała latami. Dlatego z obecnej perspektywy nie można żądać od tamtych lat tej świadomości, jaką mamy dzisiaj. Polska rewolucja wynikała z powolnej ewolucji. Były momenty dramatyczne, lecz i one nie powstrzymały tej ewolucji.

No więc? No więc warto studiować historię ostatnich dziesięcioleci, żeby zrozumieć, jakie pokoleniowe transformacje formowały dzisiejsze, starsze pokolenia.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP