Skromność « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Skromność

W 1973 roku amerykański reżyser Jerry Schatzberg zrobił cudowny film pt. Strach na wróble. Dwie główne role grali Gene Hackman i Al Pacino. Była to opowieść o włóczęgach, dwóch menelach, którzy przemierzali Amerykę. W końcu za jakieś łobuzerstwo trafili do „ośrodka karnego”. Pacino pracował w chlewie, a Hackman złapał fuchę, tzn. skierowano go do penitencjarnego „domu kultury”. I nagle taka scenka: Pacino, wsparty na widłach, stoi na kupie gnoju przewożonej traktorem, a Hackman idzie sobie więzienną alejką, zauważa druha, macha do niego ręką i krzyczy: My, artyści, pozdrawiamy was, prostych wieśniaków.

No, boki zrywać! Ale to krótkie zdanie można by przekuć na esej socjo-kulturowy. O tym jak my, artyści, wywyższamy się ponad „normalnych ludzi”. Czyżby pisanie nas wywyższało? W jakiejś mierze na pewno, ale to nam nie powinno dawać powodów do zarozumiałości. Pochwalona niech będzie skromność i normalność. I ta świadomość, że ten kto pisze wiersze niekoniecznie musi być „piękniejszy” i mądrzejszy od tego, który nie pisze.

Tadeusz Różewicz napisał przed laty wiersz pt. Kto jest poetą. Oto on: Poetą jest ten który pisze wiersze / I ten który wierszy nie pisze // Poetą jest ten który zrzuca więzy / I ten który więzy sobie nakłada // Poetą jest ten który wierzy / I ten który uwierzyć nie może // Poetą jest ten który kłamał / I ten którego okłamano // Ten który upadł / I ten który się podnosi / Poetą jest ten który odchodzi / I ten który odejść nie może.

Ten wiersz celnie uświadamia, że artystami mogą być ludzie nawet o antypodowych cechach, usposobieniach i doświadczeniach. „Nowotwór” kreatywności rozwija się w różnych głowach. Ten gen może rozplenić się w kim popadnie. I tego mechanizmu nigdy nie zdiagnozujemy.

Najbardziej jednak fascynujące pytanie brzmi tak: czy artystą może zostać tylko człowiek dobry, światły, piękny duchowo? I tu się zaczynają schody, bo żeby pisać wiersze, i to nierzadko niezłe, wcale nie trzeba być „pięknym wewnętrznie”.

Ja w środowisko literackie zacząłem wchodzić na początku lat 70-tych. Poznałem poetów o wybitnych osobowościach i wspaniałej „duchowości”, ale też niezbyt ciekawych osobowościowo. Poznałem aniołów i potworów, skromnych i cichych, lecz także narcyzów i „dyktatorów”. Mądrych i głupich. Arystokratów, naturszczyków i meneli. Intelektualistów i głupków. Alkoholików i ascetów. Wędrowców pięknych szlaków i zbłąkanych na manowce. I wiem: prawdą jest, że jedni i drudzy mogą być właścicielami prawdziwego talentu. Już zapewne nie raz cytowałem na tym blogu to wspaniałe zdanie Krasińskiego: przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty sam pięknością nie jesteś… Och, jakże Wielkiemu Zygmuntowi zazdroszczę, że to nie ja wymyśliłem…

No i co z tym fantem zrobić? Nic. Tak jest, tak było i tak będzie. A ten wpis tylko po to, by nam woda sodowa do głowy nie uderzała. Kto mądrzejszy, niechaj widzi w lustrze prawdę o samym sobie. Kto myślący, niech ćwiczy w sobie cnotę skromności. A kto ma się za absolutny autorytet, ten niech ma nas za głupków. Takie jego zbójeckie prawo. A my żyjmy cicho i po swojemu.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP