Stołeczna niesława « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Stołeczna niesława

Czy Warszawa jest dobrym miejscem dla pisarza? Zapewne byłbym niewdzięcznikiem, gdybym napisał, że złym. Mieszkam tu od 1967 roku i widzę jak przez minione już niemal półwiecze wszystko zmieniło się na lepsze. Od rynku wszelkich dóbr i produktów począwszy, a na komunikacji i podaży substancji mieszkaniowej skończywszy. Te mijające dekady na pewno przyniosły rozwój, nie regres. A jeśli idzie o najbardziej mnie interesującą „substancję kulturalną” zaszły też niemałe zmiany. Jedne na lepsze, inne na gorsze. Zapewne osobliwa komercjalizacja kultury zasłużyła sobie na wiele połajanek, ale to nie znaczy, że tzw. kultura wysoka przestala tu funkcjonować i została zepchnięta do narożnika. Raczej zyskała konkurencję, z którą sobie coraz trudniej radzi. Sytuacji jednak nie uznaję za alarmującą. Odbiorcy owej kultury wysokiej wiedzą, gdzie jej szukać i znajdują bez trudu.

Ale skupić chcę się na innej sprawie. Na tym mianowicie, czy w Warszawie lepiej i łatwiej być pisarzem niż gdzie indziej. Otóż sęk w tym, że trudniej. Jest nas tu bardzo wielu. Piszemy, ale chcemy wydawać, „produkować się”, rzucać w oczy potencjalnym czytelnikom, trafiać do nich i mieć odgłosy recepcji czy uznania. O, jakże łatwiej o to wszystko, gdy np. jest się pisarzem poza Warszawą czy Krakowem. Władze lokalne większości województw dbają o to, by często mówić: „mamy swoich pisarzy!”. Dba się tam bardziej o pamięć lokalnych poetów czy prozaików, którzy odeszli, dba się o jubileusze tych, którzy doczekali się godziwego wieku, w bardziej widoczny sposób dostrzega się, docenia i honoruje tych, którzy współtworzą tzw. kulturę regionalną. Wielu autorów, o których pamięć mocno hołubiona jest na tzw. prowincji, tu, w stolicy szybko zapomnianych byłoby po swoim odejściu. Po prostu jest nas tu za dużo i trudno czcić kilkuset autorów. W środowiskach mniejszych każdy autor jest cennym rudymentem, wręcz skarbem regionu. I oczkiem w głowie lokalnych bibliotek czy domów kultury, które kultywują swoich lokalnych poetów lub prozaików. Nie chcę tu operować nazwiskami, ale mógłbym dać dziesiątki przykładów „sław regionalnych” i „zapomnień centralnych”.

To wszystko piszę nie po to, by protestować. Cały ten mechanizm wydaje się naturalny i „pragmatycznie zrozumiały”. Ale nie zazdrośćcie nam, warszawiakom. U siebie zostaniecie zapisani w pamięci regionu, tu byście utopili się w tłumie środowiskowym.

Na tak zwanej – przepraszam za słowo – prowincji wystarczy być autorem profesjonalnym, a w tak zwanej – za przeproszeniem – metropolii trzeba być autorem wybitnym. Więc nie zazdrośćcie nam, którzy tu szybciej przepadniemy i zostaniemy zapomniani, niż Wy w swoim miasteczku czy powiecie. Przynajmniej tyle będziecie mieli z tego, że nie możecie codziennie sobie pospacerować po Krakowskim Przedmieściu, Długim Targu lub ulicy Floriańskiej…

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP