Telefon komórkowy
Wpis dodano: 16 grudnia 2019
Stało się: przyszła pora abym wymienił moją wieloletnią komórkę na nowy telefon. Chryste Panie! Te nowe komórki są zupełnie nieporównywalne do poprzednich… To są wręcz „kombajny” – czego tu nie ma, to powiedzieć nie potrafię.
Przyniosłem telefon do domu i musiałem go sformatować. No!, łatwiej by mi było nauczyć się języka suahili. Ale od czego jest Zbyszek? Zbyszek to mój odwieczny kumpel – kiedy cokolwiek nabroję w komputerze, to on przybiega, najpierw mnie ochrzania, a zaraz potem przywraca wszystko do normy. Wymyślił nawet coś, co się nazywa „szybka pomoc”. On, nie wychodząc z domu, wchodzi ze swojego kompa na mój i naprawia to, co nabroiłem (oczywiście muszę mu to „wchodzenie” udostępnić).
Teraz powoli uczę się posługiwania tą nową komórką. Podstawowe sprawy są oczywiście oczywiste – i to mnie ratuje. Jakoś nabieram wprawy. Ale masa tu innych drobiazgów, których na razie nie dotykam, bo zatrzymałbym ten kombajn. Sporo rzeczy w tym telefonie jest mi niepotrzebnych, ale te podstawowe i fundamentalne muszę mieć „w małym palcu”. No i już mam. Zastanawiam się tylko po co mi aż taki kombajn komórkowy. Jednak z biegiem czasu może wszystko się przyda? A jeśli nie, to nie szkodzi.
Refleksja moja jest taka: sektor informatyczny rozbujał się na całego. Ta nowa komórka jest tak bardzo wielofunkcyjna, że budzi we mnie zdziwienie. Zadaję sobie wciąż pytanie: jak to można było wymyślić? No ale w końcu wymyślono już placki ziemniaczane, spaghetti, karty kredytowe, auta, samoloty, tramwaje, telewizory, telefony, a nawet sputniki. Pytam: co jeszcze ludzkość wymyśli?
Jedno mnie tylko cieszy: ja nie mogę nadziwić się informatykom, a oni z kolei raczej nie piszą ani wierszy, ani powieści i zapewne na ogół nie czytają Herberta, Szymborskiej czy Tokarczuk. No i niech tak już zostanie. Jest coś fajnego w tym, że jeden umie i lubi to, a inny tamto. I w tym cały cymes ludzkiej inwencji i wiedzy.