Używki mają wzięcie
Wpis dodano: 5 października 2020
Papierosy palę od studenckich lat. Jakoś mój organizm lekko to znosi, w każdym razie płuca mam zdrowe, a jeśli czasami chorowałem, to na inne przypadłości.
Właśnie teraz mam papierosa w ręku (pisząc ten tekst) i rzucam brzydkimi słowami w stronę producentów papierosowych. Oni z tego żyją i – nie daj Bóg! – żeby stracili robotę. Wręcz przeciwnie – muszą mieć nabywców.
No i co? Ano trzymam w ręku paczkę papierosów i co widzę? Ha, przemysł tytoniowy mnie ostrzega na każdej paczce papierosów, że to niezdrowe, że dopadnie mnie gangrena, rak płuc i inne choroby. Kochani oni są – dbają o moje zdrowie. Ale drugą ręką produkują nam tę zarazę.
No i kwitnie przemysł tytoniowy. Ja od długiego czasu kupuję na bazarku papierosy z Mińska, bo są tanie i nie gorsze od „normalnych”.
To trochę tak jak przemysł monopolowy. Picie wódeczki jest niezdrowe i ohydne, ale naród musi pić – i basta! Gdyby zabrakło, to sami będziemy bimber pędzić.
Nic się pod tym względem nie zmienia jak świat światem. Gdyby nawet przemysł alkoholowy i tytoniowy zostały powstrzymane, to poradzilibyśmy sobie. Pędzilibyśmy – jak wspomniałem – bimber i sprowadzalibyśmy papierosy zza granicy lub własnym sumptem kręcilibyśmy tak zwane skręty.
Wiadomo, że nie da się tych nałogów powstrzymać. A więc ja macham ręką, palę, nie marudzę, forsę tracę i nie tyle pomstuję na przemysł monopolowy i tytoniowy, co na „cudowne przestrogi” o nasze zdrowie.
Nasi kochani producenci i sprzedawcy dbają o nas. A że my pijemy i palimy, to już nie ich sprawa.
Pozostaje jeszcze jeden kłopot, czyli tzw. dragi. To są używki narkotyczne, które potrafią zabić. Narkomania w ostatnich kilkunastu latach nabrała rozpędu.
Nie znam się na tym za bardzo, jednak gdy wracam do swojej młodości to włos mi się jeży na głowie. Byliśmy biedniejsi, ale mniej narażeni na rozmaite używki. Pytanie podstawowe brzmi: dokąd dryfujemy?!