Wieczny modernizm « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Wieczny modernizm

Modernizm… modernizm… Nieustannie słyszę słowo „modernizm”. A przecież nie ma nic starszego niż modernizm. Modernizm, pojmowany uniwersalnie, jest wpisany w historię literatury i sztuki jak powietrze w płuca. Literatura, muzyka, malarstwo są jedną, wielką i długą historią modernizmów. Dawniej słowo to nie było znane, potem mówiło się o przemienności klasycyzmu z romantyzmem i właśnie „romantyzm” mniej więcej znaczył to, co dzisiaj modernizm. Tyle, że istniała przemienność tych trendów: Oświecenie było klasycyzmem w stosunku do renesansowego „romantyzmu”, pozytywizm był po pierwszej połowie XIX wieku nawrotem do idei oświeceniowych, Młoda Polska znów chciała być „romantyczna”… Po Norwidzie mechanizmy te nabrały tempa i różnorodności. Wiek XX tak wstrząsnął językami sztuki, że tendencje modernistyczne dominują do dzisiaj. Co będzie dalej, nie wiemy, jednak możliwa jest współegzystencja obu formuł. Za mego życia miałem np. Mirona Białoszewskiego obok Jerzego Harasymowicza czy Tadeusza Różewicza obok Tadeusza Nowaka. Z tym że Harasymowicz i Nowak to też byli już inni „rymopisi” niż ich historyczni poprzednicy. Wiersze Jarosława Iwaszkiewicza z lat 70-tych są zupełnie inne niż te, które pisał jako skamandryta. A więc, jeśli tworzy się długo lub żyje na przełomie epok, można przechodzić sporą ewolucję własnego pisania. Można „odklasycyzywować” się i modernizować. Znane jest także zjawisko wiernego, nawet ortodoksyjnego trzymania się tradycji – np. obecnie tacy poeci, jak np. Stanisław Chyczyński czy Jerzy Utkin manifestacyjnie uprawiają wiersz sylabotoniczny i rymowany. Chyczyński o innym wierszu wręcz nie chce słyszeć (i przyjaźnie zgódźmy się na to; niechaj poezja będzie „walką szkół”, polemiką poetyk, dialogiem form i formuł). Ale ciągłości modernizmu nic nie powstrzyma – on jest wpisany w ewolucję sztuki.

Jaka z tego nauka? Ano taka, abyśmy nie zachłystywali się własnym nowatorstwem i z pokorą pamiętali, że za chwilę nowi nowatorzy nas zagłuszą. I nowe „języki poezji” zarchaizują nasz język, choćbyśmy nie wiem jak byli nowatorscy. Za sto lat będziemy „ulizanymi klasykami”. Normalna kolej rzeczy. Myślę wszakże, że ponad klasycyzmem i modernizmem istnieje coś istotniejszego: osobność, osobowość, wyrazistość, indywidualność. Czy okrzykną nas klasykami czy modernistami, w literaturze możemy przetrwać głównie dzięki temu, że będziemy „niepowtarzalni” i „rozpoznawalni”.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP