Wojna języków « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Wojna języków

Wczoraj promowaliśmy w ZLP nowy tom wierszy Jana Stanisława Kiczora pt. Od Sasa do lasa i inne faramuszki. To autor, który ortodoksyjnie trzyma się tradycyjnej poetyki, czyli wiersza rymowanego i sylabotonicznego. Robi to świetnie i przy takich lekturach w gruz mi lecą dylematy o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia (lub na odwrót, już nie pamiętam…).  Czyli: czy lepsza jest poezja tradycyjna, czy nowoczesna?

Na dodatek Boguś Wrocławski poprosił mnie, bym przygotował na portal www.pisarze.pl blok wierszy „bożonarodzeniowych”, bo przecież święta się zbliżają. No więc przygotowałem teksty kilku klasyków, przesiewając spory materiał, i czule mi się zrobiło na duszy, takie to piękne…

No i po raz kolejny zacząłem się zastanawiać nad konfliktem poezji klasycznej ze współczesną. W myśleniu historycznoliterackim takiego konfliktu nie ma, jednak wciąż jego niegasnące echo jest słyszalne, gdy natykamy się na autorów, którzy trzymają się raczej tradycyjnego warsztatu. Do jakiego stopnia oni dezawuują samych siebie? Do jakiego stopnia skazują się na banicję ze współczesności?

No cóż, pochwaleni niech będą ci, którzy wymyślają „nową dykcję”, nowy język. Poezja musi ewoluować tak, jak zmienia się świat wokół niej i tak jak dyktuje ją językowy „nakaz wewnętrzny” autora. Nie zgadzam się jednak całkowicie z lekceważeniem „tradycjonalistów”. Przykład Kiczora pokazuje, że trzymając się dawnych opłotków mowy, można wciąż mówić pięknie i mądrze. To zresztą przykład nie jedyny. Udowodnił to niedawno chociażby Mieczysław Machnicki w swoim nowym tomiku Lawa się nasyca, skorupa twardnieje… I te przykłady można mnożyć.

Myślę, że powinien ustanowić się jakiś bardziej spolegliwy consensus między nowatorstwem a tradycją. Ta ostatnia wciąż ma swoje ukryte siły, ponieważ w tradycyjnym metrum wiersza nieustannie można mówić językiem niespotykanym dwadzieścia czy sto lat temu. Można przekazywać sprawy tak ważne, że potrzebne. Z kolei wiersz nowoczesny ma inne swoje pułapki, np. autorzy chwytają się prawą ręką za lewe ucho, by wymyślić własną konstrukcję i ekspresję językową, ale intelektualnie lub egzystencjalnie to wszystko cieniutkie i błahe. Często także „zabełkotane”.

Nie wiem, jak to spuentować, ale chyba tak: nie zamykajmy drogi żadnej poetyce, patrzmy na ostateczne efekty, które zawsze powinny prowadzić do diagnozy zawierającej się w refleksji: ten wiersz otwiera mi nowy świat!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP