Wpisy na witrynie « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Wpisy na witrynie

Co się okazało? Ano to, że niektórzy czytelnicy moich tutaj wpisów nie wiedzą, że publikuję dwa wpisy tygodniowo. Każdy nowy wpis umieszczam w każdy poniedziałek i sporo osób czeka, co też umieszczę w poniedziałek następnego tygodnia. Otóż to nie jest tak. Każdy nowy wpis wisi od poniedziałku do czwartku, a od piątku do niedzieli zawieszam kolejny wpis. Na ogół krótszy.

         Potem wpisy nie giną bezpowrotnie. Na witrynie jest link pod nazwą Blog i tam znajdziecie po kolei wpis po wpisie. Można, jeśli ktoś chce lub musi, odnaleźć wpisy, które zostały już opublikowane. Tak więc czytelnik wierny mojej „wenie” zagląda dwa razy w tygodniu co tym razem napisałem.

         Nie wiem, ilu wiernych czytelników tu mam, bo nie mam żadnego licznika. Może trzech, może trzydziestu? Ale nie jestem pazerny na tzw. publicity. Dla tych trzech też bym pisał. Bo ja nic innego robić nie umiem. Pisanie wprawdzie nie daje mi zarobku (no, czasami jakieś honorarium na imprezach mi wpadnie…), ale daje mi realizację tego, co lubię i co jest moją pasją.

         Stosunkowo niedawnymi czasy pracowałem etatowo jak wszyscy z nas. Miałem to szczęście, że zaraz po studiach trafiłem do wydawnictwa i przez resztę długich lat pracowałem w kilku znanych oficynach. Nauczyłem się „być redaktorem”. I tak mi życie mijało. To było bingo! Zawód niemal stworzony dla mnie.

         Od pewnego czasu jestem już emerytem. I co ja bym robił bez pisania? Kanarka bym sobie kupił i z nim rozmawiał? Gdyby mi się coś takiego przyśniło, to obudziłbym się z krzykiem. Życie emeryta wypełnione robotą to dar z nieba.

         Tak więc piszę bez przerwy. Ale jako krytyk literacki także juroruję w konkursach, jeżdżę na spotkania autorskie, prowadzę warsztaty poetyckie, bywam na rozmaitych wydarzeniach literackich itd., itp. To wszystko stało się sensem życia. Gdybym teraz pielił ogródek, to szlag by mnie trafił. Choć gdy jeszcze mieszkałem w dużym domu z ogrodem, to starannie posesję dopieszczałem.

         Oczywiście uprawiam też tzw. twórczość własną. Niebawem ukaże się moja 37 książka. Sporo? Może i tak, może zbyt wiele, ale te książki powstawały od 1975 roku, a więc przez 44 lata. I tak jestem mały pikuś przy Józefie Ignacym Kraszewskim, który – he, he – spłodził 230 książek. Zuch!

         No i latka płynęły, i jakoś płyną nadal. Z coraz większym trudem, ale jeśli robisz to, co lubisz i chcesz, to już wygrałeś. Sens życia można znaleźć we wszystkim, co jest pasją.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP