Wulgaryzmy « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Wulgaryzmy

Do tego wpisu zainspirował mnie artykuł Krzysztofa Kwasiżura pt. Absztyfikanci Grubej Berty – czyli o wulgaryzmach w wierszu, opublikowany niedawno na pisarzach.pl Pytanie podstawowe brzmi: czy poezja, liryka mogą sobie pozwalać na wulgaryzmy? Przecież poetyckość i liryzm ze swej istoty powinny być ostoją „języka pięknego”. Trywialność nie ma tu wstępu. Istnieją dykcje, które z natury rzeczy nie powinny wchodzić sobie w paradę i znać swoje miejsce w szeregu.

Ale słowa brzydkie istnieją w języku od wieków, czy nam się to podoba, czy nie. Często same cisną się na usta, bo lepszych ekwiwalentów nie ma. Taki przykład: profesor filozofii, człek zacny, wykształcony, elegancki i akuratny przybija młotkiem obraz do ściany. I nagle ten młotek ląduje na jego kciuku. Co robi ten arystokrata ducha? Jak to co: krzyczy „o, kurwa!”. Pochwalam go, bo nic lepszego w takiej sytuacji nie można z siebie wykrztusić.

Od czasów Reya, Rabelais’ego i Villona literatura coraz bardziej przyzwyczajała nas do pikanterii i wulgaryzmów. Ludyczność literatury nie mogła gustować w „języku salonowym”, co zrozumiałe. A na dodatek z biegiem lat literatura też się kolokwializowała, czyli schodziła z koturn i biegała po książkach na bosaka.

Poezja natomiast zeszła z cokołów i przestała nadymać się patosem. Bel canto nie jest jedyną racją jej istnienia. Jej wplatanie się w język codzienny stało się normalnością. Estetyzm nawet doczekał się alternatywy turpizmu. Dziś chyba rzadko który poeta powie o sobie: jestem lirykiem. Moim zdaniem sprawa wulgaryzmów przestała być problemem. Rzecz w czym innym – otóż mówimy na co dzień rożnymi językami. Zazwyczaj posługujemy się językiem kulturalnym, ale jak pójdziemy z koleżkami na piwo, to już kurwami możemy sobie porzucać. Bo język nie tylko jest wykwintny – język jest przede wszystkim żywy i naturalny. Także: wielokonwencjonalny.

Za niedługo ukaże się mój kolejny tomik wierszy. Czytam maszynopis, czytam, i nagle połapałem się, że aż kilka razy w tych wierszach pada słowo „kurwa”. Pomyślałem: cholera jasna, może przesadziłem? Ale szybko doszedłem do wniosku, że ten wulgaryzm musi tam zostać tak, jak jest, bo tylko on oddaje pewną prawdę i aurę w tamtych kontekstach.

Jestem za panowaniem nad wulgaryzmami, za nienadużywaniem ich. Ale uważam je za niezbędne i naturalne. Poza tym świat się zmienił: świat chodzi już w trampkach, a nie w lakierkach. Poezja nie musi być „liryczna”, by być dobrą poezją. A jeśli konserwatyści odrzucają taką kolokwialność literatury, to mają wciąż do dyspozycji dykcję wysoką i elegancką, którą rozkoszować mogą się bez umiaru. Po prostu dzisiaj w literaturze wszystko stało się dopuszczalne, byle tylko była to dobra literatura.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP