Żegnaj Branko
Wpis dodano: 17 marca 2017
Z kilkudniowym opóźnieniem dowiedzieliśmy się, że zmarł w wieku 100 lat Branislav Branko Ćirlić. Wikipedia informuje: Branko Ćirlić ur.8 lipca 1916 w Pirocie w Serbii, zm. 9 marca 2017) – serbski slawista i tłumacz. Studiował leśnictwo na Uniwersytecie Belgradzkim oraz polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim (1938). Od 1946 r. mieszkał w Polsce. Był m.in. korespondentem radia i prasy jugosłowiańskiej, wykładał na slawistyce Uniwersytetu Łódzkiego, publikował także recenzje…
Tak się składa, że znałem Go od lat 70-tych i śmiało mogę powiedzieć, że byliśmy kumplami. Zwłaszcza w okresie, kiedy pracowałem w Krajowej Agencji Wydawniczej, która miała dobre kontakty z kilkoma jugosłowiańskimi wydawnictwami. Z tego tytułu kilkakrotnie jeździłem w tamte strony i niemal zawsze braliśmy ze sobą Branka jako naszego doradcę, tłumacza i przewodnika.
Branko to była Postać! Inteligentny, towarzyski, zabawny. Absolutny epikurejczyk i hedonista. Na punkcie kobiet zwariowany – ale w jakże sympatyczny i radosny sposób. Przy nim nikt się nie nudził; przy nim wszyscy się śmiali. Żywotność Branka była spektakularna. Co ja się przy nim naśmiałem, co nagadałem – to moje.
Ale zdarzyła się także chwila trudna… Pojechał z nami na Bałkany Tadeusz Kubiak i… I na naszych oczach nie przeżył udaru serca. Tak, tamta wyprawa nie należała do miłych.
Branko był Serbem. Podczas jednego z tam pobytów urwaliśmy się na cały dzień, bo Branko chciał odwiedzić swoją rodzinę. Ruszyliśmy więc na prowincję. A tam wiejski dom i jego rodzice – wtedy tak żywotni, jak On był przez wiele dekad. Atmosfera była sympatyczna, rzecz jasna, ale wiecie, co mi najbardziej utkwiło w pamięci? Obiadek! Jedliśmy gołąbki – zupełnie jak nasze, tylko zamiast owijającej farsz kapusty tam owijało się je liśćmi winogron. Nie wiem dlaczego, ale to mi jakoś szczególnie utkwiło w pamięci…
Z biegiem lat Branko coraz rzadziej towarzyszył nam w imprezach ZLP. Widziałem go ostatni raz może dwa, może trzy lata temu… W jednej ręce trzymał laskę, drugą rękę podtrzymywała mu jego polska żona. Już był mało kontaktowy, ale był. No i dożył stu lat!
Przez te wszystkie dekady Branko cudownie się spolonizował, ale też pełnił funkcję pomostu pomiędzy polskim a jugosłowiańskim ruchem wydawniczym. Być takim „emisariuszem” to cenna sprawa. Branko w długim okresie swojej werwy i żywotności był jednym z pomostów kulturalnych między naszymi obiema strefami.
Żegnaj, Branko! Ci, którzy Cię znali, nie zapomną o Tobie!