Zemsta na Pałacu
Wpis dodano: 20 sierpnia 2018
W Warszawie pączkuje idea, by zburzyć Pałac Kultury i Nauki. No bo „ruskie” go nam zbudowali w słusznej, he, he, epoce socjalizmu.
No, było, minęło… A Pałac stoi! Jest to obiekt unikatowy. To co, że socrealistyczny? Takie były czasy. Ale po co zaraz burzyć? PKiN jest niezwykle pożytecznym obiektem publicznym. Funkcjonują w nim różne instytucje, biura, szkoły, dwa teatry, basen, wielce użyteczna Sala Kongresowa i… wymienić wszystkiego nie sposób. A poza tym znikąd nie zobaczycie panoramy całej Warszawy, jak stamtąd.
Tamta epoka nie wróci. Ale po co mścić się na donatorze i na obiekcie? Dziś jest on zabytkiem kontrowersyjnej konduity, lecz jego funkcjonalność wydaje mi się ważniejsza niż „mściwość historyczna”. Ale my nie umiemy być „niemściwi”; my musimy naprawić Historię. Pozbyliśmy się pomników Lenina i Stalina oraz wszystkiego, co sowieckie, ale PKiN jest na tyle funkcjonalny, że – moim zdaniem – warty ułaskawienia.
Z tą historią w ogóle niełatwo się uporać. Jeśli była ona nieznośna, to o tym dowiadujemy się zawsze po czasie. Mądry Polak po szkodzie? Normalka – to jest reguła. Zawsze ją poprawiamy i niemal zawsze pozostawiamy po sobie bałagan nie do zaakceptowania. Idę o zakład, że nasze bieżące lata tak samo, jak poprzednie, zostaną „asenizowane”. Będziemy je poprawiać… ale? Ale nas będą poprawiać następne pokolenia. Curriculum vitae!
Historiozofia wszystko uładza i zamyka w annałach. Jej zostawmy oceny, a pasję burzenia powściągnijmy. Bowiem emocje powinny się ustabilizować. Może więc Pałac Kultury i Nauki przetrwa – chociażby jako pomnik minionego słusznie czasu? On ma mocne argumenty: jest obiektem użyteczności publicznej, któremu można wybaczyć niechęć do budowniczych. Przynajmniej to jedno nam zostało, co per saldo wyszło na dobre.
PS. Na dodatek pojawiają się pomysły, co można by w miejsce PKiN postawić. Nie wymienię, żeby was krew nie zalała! „Cyrk ideologiczny” znowu podzieli Polaków i żaden z pomysłów nie dożyje sędziwych lat.