Zmiany w ZLP « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Zmiany w ZLP

Wczoraj, w sobotę, 14 marca, mieliśmy zebranie warszawskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Takie zebrania odbędą się (lub już się odbyły) we wszystkich oddziałach, bowiem czeka nas 16 maja zjazd całego Związku. Co pięć lat podsumowujemy minioną kadencję i wybieramy nowe władze Zarządu Głównego ZLP oraz jego komisje, w tym Komisję Kwalifikacyjną, która przyjmuje nowych kolegów do stowarzyszenia.

Przed zjazdem, na zebraniach oddziałów, też mogą być wybrane ich nowe władze. Wielkich trzęsień personalnych na ogół nie przeżywamy, ale wiadomo, że fluktuacja jakaś jest chociażby z powodów naturalnych lub nadzwyczajnych.

Złym sygnałem w sobotę była frekwencja: na spotkaniu oddziałowym wynosiła ona zaledwie około 25-30%, a szkoda…

Tu, w Warszawie, naszemu oddziałowi prezesował od 2000 roku Marek Wawrzkiewicz. Od roku 2003 jest on także prezesem ZG ZLP. Funkcje te pełnił, moim zdaniem, pracowicie, sprawnie i sympatycznie. Czasy były trudne, lecz dzięki Wawrzkiewiczowi – moim zdaniem – możliwe do przeżycia…

Jednak już przed sobotnim zebraniem Wawrzkiewicz oznajmił, że oddziału warszawskiego prowadzić dłużej nie będzie. W wyniku wyborów nowym prezesem został Miłosz Kamil Manasterski. Jego „prawą ręką” będzie Juliusz Erazm Bolek. To duża zmiana – także generacyjna. Czy na lepsze? Musimy poczekać, by osądzać. W każdym razie chyba dotychczasowe status quo zostało postawione przed niemałymi zmianami. Czas pokaże, jakie będą tego owoce. Zjazd 16 maja przesądzi, czy zmiany w ZLP potoczą się jeszcze dalej. Na lepsze czy na gorsze?

*

         My, członkowie ZLP, coraz częściej zadajemy sobie pytanie, czy Związek jest nam w ogóle potrzebny. Odpowiedź jest prosta: ci, którym nie jest potrzebny, nie należą. Ale przynależność to jednak potrzeba jakiejś wspólnoty. Potrzeba należenia do „cechu”. Ten cech nie daje nam wymiernych korzyści, ale przecież coś oferuje. W Warszawie mamy Dom Literatury cudownie położony przy Placu Zamkowym, a tu dzieje się dużo. Nie ma tygodnia bez jednego, dwóch spotkań autorskich. Zdarzają się i większe imprezy. Często towarzyszą im wystawy malarskie i koncerciki muzyczne. Mamy coroczną Warszawską Jesień Poezji, która jest imprezą z rozmachem. Mamy kontakty i współpracę z organizacjami zagranicznymi. Bywamy tam zapraszani. Mamy po prostu tu, na miejscu, życie literackie, które nas przyciąga i łączy. Jest tu też stylowa biblioteka z ogromnym księgozbiorem, w której można przesiadywać od rana do wieczora. I jest pod dachem hotelik, gdzie zamiejscowi pisarze zawsze znajdą nocleg. A na koniec mamy na parterze niezłą restaurację, gdzie pijemy hektolitrami kawę, a obiad możemy zjeść ze zniżką. Niby nic takiego, ale ta organizacja i ten dom to po prostu takie „nasze miejsce”. Zdecydowanie, bo już od 1949 roku, patronujące literaturze współczesnej. Gdyby malkontenci chcieli obśmiać moje argumenty, to proszę bardzo, lecz proszę też pamiętać, że należeć do ZLP nikt nie musi, lecz tylko ten, kto chce. Zdrowa jest też alternatywa, czyli Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, dzielące z nami lokalowo całe piętro budynku.

Ja należę do ZLP od 1980 roku, czyli już 35 lat. Przez trzy kadencje byłem skarbnikiem ZG ZLP oraz wiceprzewodniczącym Komisji Kwalifikacyjnej (której szefował Andrzej K. Waśkiewicz). Zawsze w pisaniu byłem wolnym strzelcem, ale w życiu literackim chciałem i chcę być w środowisku, w którym dobrze się czuję. W ZLP znajduję ten komfort. Ale coraz częściej stawiam sobie pytanie: jak długo jeszcze?

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP