Znowu szczypta polityki
Wpis dodano: 10 sierpnia 2018
Rewolucje są stare jak świat. Były, są i będą. Czy w Polsce narodziła się nowa rewolucja? W jakiejś mierze tak. Tyle, że ta obecna jest tak zagmatwana, iż trudno przewidzieć jej skutki. Na razie tumult jest widoczny, lecz do końca nieprzewidywalny. Raczej frustrujący.
Od kilku lat na ring wkroczyli dwaj bokserzy: Dobro i Zło. To wyraźnie widzi się i czuje. Trochę przypomina mi to pogodę przed burzą. Ciemne chmury kłębią się coraz mocniej.
W zasadzie było tak zawsze. Jednak intensywność tej „pogody” bywała na ogół do strawienia. Marudziliśmy, narzekaliśmy, ale żyliśmy w miarę normalnie. Teraz – tak myślę – aura przed burzą natęża się. Polacy w ciągu kilku ostatnich lat zaczęli się dzielić. Do wojny domowej zapewne nie dojdzie (oby!), ale gorączka podziałów może się jeszcze nasilić. W czasach Krzywoustego mieliśmy osobne księstwa. Teraz bez wątpienia księstwo nie rozpadnie się, wojny domowej nie będzie, ale Polacy staną się skłóconym, podzielonym narodem.
Ideologia? Hm, ona zawsze była… Ale na przykład miliony wierzących i niewierzących jakoś się tolerowały. Teraz „wojna” idzie o władzę. Jedni odebrali ją drugim – i to na prośbę „suwerena”. Reszta stoi z boku tego wszystkiego (choć jednym lub drugim kibicuje), ale klasa polityczna skłóciła się. Bo klasę polityczną interesuje przede wszystkim jedno: władza!
Rzecz także w tym, że jedna frakcja i druga odsłoniły swoje błędy i narowy. PiS idzie jak czołg ku swojemu, burząc ład konstytucyjny i biorąc w łapy, co tylko się da, ale z kolei mocna kiedyś Platforma Obywatelska też już nie może się szczycić charyzmą „dobrej władzy”.
Jeśli spytacie mnie, po czyjej jestem stronie, to odpowiadam wam, że po żadnej. A nowej formacji, która by to wszystko wyprowadziła na „słuszną drogę”, jakoś na razie nie widać. Zapewne się pojawi, lecz kiedy? I czy zdoła ona posprzątać bałagan?
Stare powiedzonko mówi: bodaj byś żył w ciekawych czasach. Szlag niech trafi ten czas, jaki mamy. Kiedyś to wszystko jednak się uładzi, ale naszych straconych lat szkoda.
Martwmy się, martwmy… Może z tej „narodowej traumy” zrodzi się coś konstruktywnego. Spisane będą czyny i rozmowy – jak powiedział Miłosz. Ale straconych lat czas już naszemu obecnemu społeczeństwu nie zwróci.