Zostanie niepamięć « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Zostanie niepamięć

W poprzednim wpisie rozwodziłem się tu nad toksycznością i agresywnością życia literackiego. Oczywiście byłoby przesadą, gdybym twierdził, że ta aura dominuje. Owszem, jest widoczna, ale równie dobrze mógłbym rozpisywać się na temat zjawisk pozytywnych i sympatycznych.

Sądzę, że to, co złe, ma swoją przyczynę w przeroście ambicji, narcyzmie, autorytaryzmie i niskim poziomie tolerancji. Nie zapominajmy też, że poniekąd nasza obecność w „społeczności literackiej” jest swoistym „wyścigiem szczurów”, ambicjonalną walką o prymat, o pozycję, o publicity. Znam garść osób, które marzą o tym, by być liderami swojego środowiska, by pełnić w nim funkcje „na stołkach”, zarządzać, decydować, rozdawać honory. Przewodnicy stada! Ale nie tyle z woli otoczenia, co z własnego samouwielbienia.

Myślę, że tak jest we wszystkich grupach twórczych czy zawodowych. Niektórzy mają parcie na stołki i tytuły. Być liderem? Ach, jakież to musi być piękne. I w końcu zasługuję na to! W sumie, w praktyce, ma to wymiar żałosny – rodzą się koterie, grupy wzajemnej adoracji. Znam pewnego literata, który słał do prezesa ZLP petycje, by ten „załatwił” mu kolejne wysokie ordery i dyplomy w Ministerstwie Kultury.

Każdy lubi być doceniony, ale często nie dajemy sobie samym szansy własną, roszczeniową i narcystyczną, postawą. I w końcu cóż to za radość, jeśli zawieszają nam na piersi kolejny order – wyproszony, wychodzony, wymuszony… Wylobbowany. I jakaż musi być satysfakcja tych, którzy zachowują się skromnie, siedzą w swojej niszy i nagle przychodzi do nas niespodziewanie prezes, burmistrz lub minister z dyplomem lub orderem.

Kwestia smaku i kwestia skromności – to piękny przymiot. Poza tym coraz bardziej powinniśmy być realistami. Jest nas legion, jest nas dużo. Przebić się przez ten tłum to sprawa trudna, bywa, że przypadkowy splot okoliczności. Co robić? Hm, robić swoje – choćby bez nadziei. Pisanie musi być potrzebą naturalną, wręcz „fizjologiczną”, a nie socjotechniką sukcesu.

Tak na oko 95 procent ludzi pióra nie żyje z pisania. Mają swoje zawody, etaty, swoją pracę zarobkową. Twórczość staje się przysłowiową wisieńką na torcie. To jest ta wartość dodana do naszego życia. To nas ubogaca (och, jak ja nie lubię tego słowa), to nam daje nowy, równoległy dukt życia. To jest największa nagroda! I nie łudźcie się – jeśli ktokolwiek z Was dostanie się do tzw. czołówki, to na krótko. Bowiem czołówkę też czas będzie przeczesywał i na stałe zostanie w niej bardzo niewiele nazwisk. Nie doznamy wiecznej sławy – ona też jest chwilowa. Och, chciałbym mieć teraz w ręku podręcznik szkolny z roku 2100. Ale bym sobie popłakał nad oczekiwaniami anno 2015. A te wszystkie toksyczne łasuchy własnej sławy dostaną chyba apopleksji. I nawet nie potrafią podziękować mi za niniejszą przestrogę – moje nazwisko też będzie całkowicie zapomniane. Miałem w klanie Żulińskich płodną i wziętą pisarkę dla dzieci – Barbarę Żulińską (1881-1962). Dziś właśnie całkowicie zapomnianą. C’est la vie!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP